[tag=4930]
Kamil Stoch[/tag] po pierwszej serii drugiego konkursu w Engelbergu był wiceliderem. Po finałowym skoku był jednak wyraźnie niezadowolony. Już po wylądowaniu machał zrezygnowany rękami. - Wiedziałem, że ten skok nie był tak dobry jak pierwszy. Myślałem po skoku, że znowu będę pod koniec dziesiątki, ale jak zobaczyłem "dwójkę", która się wyświetliła, to sobie pomyślałem "jest, taka miła niespodzianka" - wyznał Stoch w rozmowie z dziennikarzem TVP Sport.
Polak ostatecznie zajął trzecie miejsce za Piotrem Żyłą i Ryoyum Kobayashim, utrzymując się na ostatnim miejscu na podium w klasyfikacji generalnej (ZOBACZ). Teraz przed skoczkami krótka przerwa przed Turniejem Czterech Skoczni. - Mam dobry nastrój od początku sezonu. Nie ma co się napinać, bo to dopiero pierwsza część sezonu. Przed nami ta intensywniejsza, wymagająca i tutaj trzeba zachować dużo siły, spokoju i cierpliwości - dodał Stoch.
Dziennikarz TVP Sport przypomniał, że z 69 konkursów w Pucharze Świata pod wodzą Stefana Horngachera w aż 54 Polacy byli na podium. - Stefan stworzył niesamowitą atmosferą i sztab ludzi, z którymi współpracuje. My zawodnicy wykonujemy polecenia i ufamy w to, co trener robi i co nam zadaje. To jest człowiek na odpowiednim miejscu. Nawet gdybyśmy byli wszyscy poza "30" to nie byłoby żadnych obaw. Jeden konkurs statystycznie musi nie wyjść, mam nadzieję, że to będą mistrzostwa Polski (śmiech) - zapewnił Stoch.
Mistrz olimpijski przyznał, że będzie pomagał przy przygotowaniach do świąt, ale na pewno nie będzie gotował. - W tym roku wyjątkowo pojadę po choinkę. Już obiecałem żonie, że będę miał na to czas - wyznał 31-latek.
ZOBACZ WIDEO Polacy zaskoczyli podczas lotów narciarskich. "Loty to pewna nagroda i frajda"