W mistrzostwach Polski Stoch pokonał samego siebie. Przeciwników jakby nie było. Inaczej nie da się nazwać sytuacji, kiedy różnica między pierwszym i drugim miejscem wynosi 31,6 punktu. W serii próbnej Stoch, uzyskując odległość 143 metrów, przeskoczył nie tylko skocznię, ale również swój własny rekord. I to o półtora metra.
Oczywiście, mistrzostwa Polski rządzą się swoimi prawami i dla najlepszych skoczków trzeba je rozpatrywać bardziej w kontekście treningowym niż stuprocentowej rywalizacji. Jednak znowu okazało się, jak ważna jest stabilizacja formy. Piotr Żyła oddał dwa średnie skoki, ale różnica między nimi wyniosła ponad 10 metrów. U Dawida Kubackiego, wicemistrza ze środy, aż 17! Stoch tymczasem rozmontował rywali zarówno w pierwszej, jak i drugiej serii. Nie ma mowy o przypadku, o jakiś szczególnych warunkach. Jeśli tak Stoch skacze będąc spokojnym o rezultat, jak może fruwać w rywalizacji z najlepszymi na świecie? W końcu lider polskiej kadry to mistrz od pokonywania najgroźniejszego przeciwnika skoczków - nerwów wynikłych z olbrzymiej presji.
TCS to jeszcze nie najważniejsze zawody w sezonie. W drugiej połowie lutego i na początku marca odbędą się MŚ. Niepowodzenie na niemiecko-austriackich zawodach nie będzie wiele znaczyć. Gigant światowych skoków na pewno będzie chciał stanąć na najwyższym stopniu podium także w Bischofshofen, gdzie odbędzie się dekoracja zwycięzców TCS - to jasne. Jednak, jeśli nie unikniemy, jak zawsze zresztą, pompowania balonika, to postarajmy się szczególnie, aby nie robić tego już teraz (a najlepiej nigdy). Zwycięstwo ucieszy kibiców, wiadomo. Ale, warto powtarzać to jak mantrę, porażka nie będzie tragedią.
Szczególnie, że Stoch ma wsparcie w postaci kolegów z kadry. Pierwszy skok Kubackiego na Wielkiej Krokwi pokazał, na co stać Polaka. Żyła udowodnił to już w Pucharze Świata - w końcu aż pięć razy w tym sezonie stawał na podium. Bo chyba nikt nie wierzy, że średnio udane skoki w Zakopanem mogą cokolwiek zepsuć. Prawda?
Eksperci ZDF dają Kobayashiemu 30 procent szans na wygranie TCS. Stochowi 25. To dobrze, bo stawia go to w roli atakującego, a nie broniącego tez i opinii ekspertów czy dziennikarzy. Choć, jeśli mam być szczery, największych faworytów jest dwóch. I są na równi. Nie ma żadnej różnicy. Nawet, jakby w szansach na triumf miała ona wynosić te marne pięć procent.
ZOBACZ WIDEO: Rok 2018 w skokach: najlepszy sezon Stefana Huli. "Rozczarowanie i... wielki sukces"