Zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni, organizowanym od 1953 roku, jest wielkim prestiżem dla każdego skoczka. Jeszcze do niedawna najlepszy zawodnik imprezy mógł też liczyć na zdobycie pokaźnej sumy pieniędzy. To już jednak nie do końca prawda.
Gdy w 2001 roku Adam Małysz wygrywał turniej, na jego konto wpłynęło 90 tysięcy franków szwajcarskich. Na dodatek w jego ręce trafiły kluczyki do cennego samochodu marki Audi.
Natomiast zwycięzca najbliższej edycji zgarnie już tylko 20 tysięcy franków. To pokazuje, że niemiecko-austriacka impreza traci na swojej wartości.
Dla porównania, za triumf w zawodach Planica Seven, Willingen Five czy Raw Air można otrzymać zdecydowanie większe pieniądze. Wygranie tych ostatnich to dodatkowa kwota w wysokości 60 tys. franków.
Na wysoką nagrodę może liczyć ten, kto wygra wszystkie cztery konkursy podczas jednego turnieju, tak jak Sven Hannawald czy przed rokiem Kamil Stoch. Polak zarobił za swój wyczyn już 60 tysięcy franków.
Dodajmy, że Stoch ma szansę na wygranie trzech edycji TCS z rzędu, co w historii udało się jedynie Norwegowi Bjoernowi Wirkoli.
ZOBACZ WIDEO Kto sportowcem roku w Polsce? "Stoch zrobił tyle, że więcej się nie da. A może nie wygrać"