Z Innsbrucku - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
W Turnieju Czterech Skoczni trzy razy przepadł w kwalifikacjach, w całym sezonie punktował tylko dwukrotnie, i to miejscami pod koniec trzeciej dziesiątki. 27-letni zawodnik AZS-u Zakopane od kilku miesięcy jest tylko niewyraźnym cieniem skoczka, który dwa sezony temu wygrał dwa konkursy Pucharu Świata, zajął 5. miejsce w klasyfikacji generalnej tego cyklu, a TCS zakończył na czwartej pozycji.
W poprzednim sezonie Kot spisywał się już zdecydowanie słabiej, ale wciąż regularnie zdobywał punkty PŚ i był pewnym punktem polskiej drużyny. Wydawało się, że w każdej chwili może wrócić do ścisłej światowej czołówki. Tymczasem najbardziej elokwentny z naszych zawodników nie tylko nie doszedł do wysokiej formy, ale popadł w największy kryzys od kilku lat.
- Z Maćkiem jest duży problem. Sam już nie wiem, co on powinien zrobić. Trener twierdzi, że powinien jeździć na zawody i startować, bo same treningi nie pomogą. Na zawodach jest jednak ciężko cokolwiek poprawić - powiedział nam Adam Małysz po czwartkowych kwalifikacjach w Innsbrucku.
ZOBACZ WIDEO Kto sportowcem roku w Polsce? "Stoch zrobił tyle, że więcej się nie da. A może nie wygrać"
Kot zajął w nich 57. miejsce, wyprzedził zaledwie dziesięciu zawodników, w tym trzech zdyskwalifikowanych. Specjalna sesja treningowa, zaordynowana dla niego w środę przez trenera Stefana Horngachera, nie przyniosła efektów.
- Ta sesja na pewno bardzo mi pomogła i było to widać na początku treningów w Innsbrucku, ale później znów czegoś brakowało. Po raz kolejny powtórzył się ten sam scenariusz - po niezłych próbach na treningach w najważniejszym momencie nie byłem w stanie ich powtórzyć. Czasem jest tak, że jak człowiekowi nie idzie, wszystko wokół sprzysięga się przeciwko niemu i wystawia go na próbę. Trzeba wziąć to na klatę, powiedzieć "dam radę" i wyjść silniejszym z takiej sytuacji. To teraz mój najważniejszy cel - opowiadał w Innsbrucku nasz zawodnik.
Złoty medalista mistrzostw świata w Lahti w konkursie drużynowym przekonywał, że naprawdę niewiele brakuje mu do przezwyciężenia kryzysu i powrotu do dobrego skakania. Tyle tylko, że to niewiele powoduje wyraźną różnicę w odległościach.
Opowiadając o przyczynach swojej słabej formy Kot przedstawił dziennikarzom długi wywód, którym pokazał imponujące umiejętności analityczne:
- Razem ze Stefanem wiemy, co się dzieje. Już nawet nie zawsze chodzi o tę różnicę między treningami, a zawodami, bo czasem i w treningach dwa skoki są od siebie różne. Jest cienka granica między kontrolą skoku a swobodnym puszczeniem skoku i zrobieniem wszystkiego na 100 procent z pozytywnym ryzykiem. W momencie kiedy zawodnik nie ma wystarczającej pewności siebie, nie ma automatyzmu, to ciężko jest to znaleźć. Jeden skok wychodzi z dobrą energią, uda się go puścić bardziej automatycznie, luźno. A drugi nie wychodzi, bo nie ma zapamiętanych dobrych schematów. Z drugiej strony wiadomo, że kiedy pojawiają się drobne błędy, to chcemy je poprawić. I coś zmieniamy, a to wybija z rytmu, nie pozwala oddać takiego samego skoku jak wcześniejsze. To wszystko jest trudne. W najważniejszym miejscu w końcu są dodatkowe rzeczy, które przeszkadzają.
Wielu trenerów po dwóch nieudanych kwalifikacjach swojego skoczka odesłałoby go do domu na treningi i zastąpiło go innym zawodnikiem. Horngacher zaznacza jednak, że Kot ma u niego nieskończony kredyt zaufania.
- Wiem, że trener mi ufa, a to jest bardzo pomocne. Wiadomo jednak, że chciałoby się taki kredyt spłacić. Z nawiązką i jak najszybciej. Muszę teraz jakoś dotrwać do końca turnieju. Daję z siebie wszystko w każdym skoku, w każdym treningu, żeby trener widział, że walczę - podkreślił 27-latek z Zakopanego.
Kot zgadza się z Horngacherem, że droga do wyjścia z trudnej sytuacji prowadzi przez kolejne konkursy Pucharu Świata. - Potrzebne jest mi skakanie na najwyższym poziomie o coś, o stawkę, a nie na treningu. Na treningu w Zakopanem, wszystko wyglądało dobrze. Problemem jest przeniesienie tego na przykład na Turniej Czterech Skoczni - stwierdził.
- Mamy ze Stefanem jedną, wspólną wizję tego, co trzeba zrobić. Trener mówi jednak, że to tajemnica, więc nie mogę o niej mówić. Powiem tyle, że pytałem o nią paru ludzi w Polsce i nikt jeszcze tego nie robił - zdradził Kot, który choć jest obecnie pogrążony w poważnym kryzysie, pozostaje skoczkiem o ogromnych możliwościach.
Konkurs w Innsbrucku rozpocznie się w piątek (4 stycznia) o godzinie 14:00. Transmisję z zawodów przeprowadzi telewizja Eurosport.