Dawid Kubacki skacze rewelacyjnie i twierdzi, że... żadnego wybuchu formy nie było

PAP/EPA / LUKAS BARTH-TUTTAS / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
PAP/EPA / LUKAS BARTH-TUTTAS / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

- Celowanie z formą na konkretny dzień to mrzonka - bez ogródek podkreśla Dawid Kubacki. Reprezentant Polski celuje z formą na cały sezon. I, co najważniejsze, udaje się niwelować błąd, który wcześniej nie pozwalał kadrowiczowi na dalekie skoki.

Podopieczny Stefana Horngachera dwa razy w karierze wywalczył drugie miejsce w konkursie Pucharu Świata. Ostatnio w niedzielę, kiedy w Bischofshofen przegrał tylko z rewelacyjnym Ryoyu Kobayashim. Kilkadziesiąt minut wcześniej, podczas kwalifikacji, pobił rekord Paul-Ausserleitner-Schanze. Choć w klasyfikacji generalnej wciąż zajmuje siódmą lokatę, jego forma wyraźnie zwyżkuje.
Dawid Góra: Turniej Czterech Skoczni będziemy pamiętać głównie dzięki wybuchowi pana formy.

Dawid Kubacki: Nie nazwałbym tego wybuchem. W zeszłym roku też dobrze zacząłem turniej. Teraz był on dla mnie udany, ale kłóciłbym się, czy był to wybuch. Małymi krokami dochodziłem do formy, którą prezentuję teraz. Wykonałem dużo pracy i są tego efekty.

To jest ten moment w karierze, na który pan czekał?

Nie ma szczególnego momentu, na który czekam. Jestem tego typu człowiekiem, że mam świadomość, że samym czekaniem niewiele się z działa. Cały czas pracuję nad swoimi skokami i do poprawy mam jeszcze wiele elementów. Dla mnie właśnie to jest głównym celem.

Mocne odbicie, wysoka parabola lotu i... wreszcie dalekie skoki. Kiedyś było klapnięcie nartami w okolicach punktu K.

Atuty, które do mnie przylgnęły, czyli np. wysoki lot po wyjściu z progu, były konsekwencją mojego błędu. Za bardzo podnosiłem klatkę piersiową. Z tego powodu miałem wysokość, ale brakowało prędkości. Kiedyś, po przesunięciu do kadry B, zacząłem pracować na tym z Maciejem Maciusiakiem i właśnie wtedy poczyniłem największe kroki ku poprawie techniki. Pracę kontynuuję pod skrzydłami Stefana Horngachera. Zmiana w stylu skakania pozwoliła mi niwelować błąd, który wcześniej pozbawiał mnie prędkości.

W tym sezonie mieliśmy już kilku liderów kadry. Stoch, Żyła, a teraz najlepiej skacze pan. Czuje pan presję na swoich barkach?

Nie, poza tym nie ogłosiłem się liderem. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata wciąż najwyżej jest Piotrek. Szukanie liderów do niczego nie jest nam potrzebne. Każdy pracuje na własny rachunek. Nas cieszy, kiedy wszyscy są mocni, bo bierzemy przecież udział również w konkursach drużynowych. Pracuję nad tym, aby kiedyś były podstawy do tego, żeby nazwać mnie liderem, ale nie jest to celem samym w sobie. Ani mi to nie przeszkadza, ani nie pomaga.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mistrzostwa świata już niebawem, a pana dyspozycja wzrasta. Wydaje się, że może być idealnie ukierunkowana właśnie na najważniejszą imprezę w sezonie.

Celowanie z formą na konkretny dzień czy tydzień to jest mrzonka. Żaden zawodnik nie ma stuprocentowej pewności, czy taki zabieg się uda. Moja praca jest skierowana na skakanie na najwyższym poziomie przez cały sezon. Tylko wtedy można się liczyć podczas najważniejszych zawodów. Skoczkowie muszą wykonywać swoją pracę konsekwentnie i, tak naprawdę, to jest tyle, jeśli chodzi o przygotowanie do mistrzostw świata.

Pana forma wyraźnie idzie w górę, ale słabiej skacze Kamil Stoch. Jest czym się przejmować?

Według mnie nie. Miał konkursy, gdzie coś mu nie siadło, ale moim zdaniem to nie jest powód do zmartwień. Poza tym, trudno mi się wypowiadać za Kamila czy sztab szkoleniowy.

A jak u niego z samopoczuciem?

Widziałem się z nim we wtorek i humor miał cały czas bardzo dobry.

Drastyczny spadek formy zanotował też Piotr Żyła.

Miał słabsze konkursy, ale to go nie przekreśla. Nie wiem, jaka jest przyczyna jego słabszych skoków. Mogą być to błędy, może być zmęczenie albo coś zupełnie innego. Przyczyn może być multum. Zarówno Kamil, jak i Piotrek pracują z trenerem, aby powrócić na właściwe tory. Ja i koledzy wierzymy trenerowi, że ta praca przyniesie efekty.

Sezon w pełni, a niektórzy już zastanawiają się nad przyszłością Stefana Horngachera. Wyobraża pan sobie polską kadrę bez niego?

Nie próbowałem sobie tego wyobrażać. Mamy swoją robotę do wykonania. Dla zawodników czas na myślenie o tym, co dalej, jest w marcu. Trenerzy muszą myśleć wcześniej, bo zaraz po sezonie muszą mieć przygotowany plan. Do marca będziemy pracować razem, zobaczymy, co będzie później. Wierzę tylko, że zarówno jemu, jak i nam, pracuje się ze sobą dobrze. Nasze wyniki potwierdzają, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Myślę, że jeśli z naszej strony i ze strony trenera będzie chęć dalszej współpracy, to będziemy pracować. Ale na decyzje odgórne nie mam wpływu i nie zamierzam się w to wtrącać.

ZOBACZ WIDEO Kulisy wyboru na najlepszego polskiego sportowca. "Kurek objął prowadzenie dwie minuty przed końcem"

Źródło artykułu: