Walka z czasem Gregora Schlierenzauera. Austriak robi wszystko, by wystartować w MŚ

Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Gregor Schlierenzauer
Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Gregor Schlierenzauer

Do mistrzostw świata pozostały niespełna trzy tygodnie. Gregor Schlierenzauer robi wszystko, by wziąć w nich udział. Może to być jednak niełatwe do zrealizowania.

Ostatni raz Gregora Schlierenzauera oglądaliśmy w Pucharze Świata 2 grudnia. W Niżnym Tagile zajął wtedy 45. miejsce. Dwa kolejne konkursy, które miały odbyć się w Titisee-Neustadt, odwołano, ale skoczek i tak by w nich nie wystąpił. Jeszcze zanim okazało się, że organizatorzy przegrali walkę z naturą, sztab szkoleniowy zaordynował Austriakowi kolejną przerwę w startach.

Tłumaczono, że skoki, jakie zawodnicy oddają w ramach Pucharu Świata, nie wystarczą, by podreperować technikę, z którą Gregor ma problemy. O tym, że "coś nie gra", wiadomo było od dłuższego czasu, ale potrzeba było zmiany trenera, by ktoś nazwał rzeczy po imieniu.

- Skoczkowie zawsze mają swoją własną głowę. Ciężko jest jednak, gdy ona nie zezwala na jakąś nowość. Gregor próbował, ale jak na razie to mu się nie udało. -wyjaśnił Andreas Felder, sugerując, że Schlierenzauer zbyt długo tkwił w starych schematach treningowych, i nie potrafił zaakceptować nowinek, na jakie otworzył się chociażby Kamil Stoch.

ZOBACZ WIDEO Trzeci weekend PŚ w skokach w Polsce? Hofer ocenił szanse

Mimo licznych głosów kibiców, sugerujących, że Austriak już dawno temu powinien pożegnać się ze skokami, on z uporem maniaka stara się wrócić do optymalnej formy. Przerwę w startach w PŚ przeznaczył na kompleksowy trening. Gra jest warta świeczki - już za niespełna trzy tygodnie ruszają mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Odbędą się one w Tyrolu, regionie, z którego pochodzi skoczek. M.in.  dlatego postawił sobie za cel wystartowanie w nich.

Czytaj także: Dawid Góra: To jasne. Bez Horngachera nie byłoby takich sukcesów

Drugi powód, o którym wspominał jeszcze przed inauguracją tegorocznego sezonu zimowego, to chęć zorganizowania w ich trakcie eventu charytatywnego, wspierającego osoby niesłyszące (Schlierenzauer od urodzenia nie słyszy na lewe ucho). - Takie mam życzenie. Prawdziwe wartości są nie do kupienia za pieniądze - tłumaczył swoją inicjatywę na łamach austriackiej gazety "Tiroler Tageszeitung".

Na jednym z portali społecznościowych znakomity niegdyś skoczek dzieli się z fanami etapami swojej drogi do czempionatu. Zamieszcza zdjęcia z sesji treningowych (między innymi z Seefeld, gdzie odbędzie się konkurs na skoczni normalnej), i pokazuje, że w stu procentach skupia się na realizacji celu. - Obiecałem sobie, że dam z siebie wszystko. Wydobywanie ze mnie tego, co najlepsze, to wyzwanie, ale także i piękna, codzienna praca - pisał na swoim blogu pod koniec ubiegłego roku.

Czytaj także: Sven Hannawald o przyszłości Stefana Horngachera. "Według mnie po sezonie obejmie kadrę Niemiec"

Na początku stycznia, w ramach sprawdzenia efektów pracy nad sobą, Tyrolczyk wystartował w dwóch konkursach Pucharu Kontynentalnego. Niestety w żadnym z nich nie zdołał wskoczyć na podium - był 4. i 9. - w przeciwieństwie chociażby do swojego młodszego kolegi Clemensa Aignera, który dobrymi startami w "kontynentalu" zapewnił sobie transfer do Pucharu Świata.

Według Danieli Kulovits, dziennikarki austriackiego portalu "Laola1.at", między innymi z powodu tych nieprzekonujących występów w PK, szanse skoczka na udział w imprezie sezonu nie rosną. - Osobiście nie sądzę, aby Schlierenzauer wystartował w mistrzostwach. Musi najpierw mieć solidne wyniki w Pucharze Świata, ale jestem sceptyczna. Oczywiście nie wiem, jak idą mu treningi w ostatnich tygodniach, ale występ w Pucharze Kontynentalnym w Bischofschofen na początku stycznia nie był w stu procentach przekonujący - tłumaczy dziennikarka.

Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż w Seefeld i Innsbrucku to Stefan Kraft będzie bronił tytułu mistrza świata, Austriacy mają prawo wystawić do startu w zawodach o jednego zawodnika więcej niż pozostałe drużyny. Jeśli Felder kierowałby się sentymentem, a nie wynikami, legendarny Schlierenzauer "bilet do Seefeld" miałby jak w banku.

Historia pokazała już, że wyniki to jedno, a całokształt zasług - drugie. To właśnie dzięki nim w 2014 roku Alexander Pointner zabrał na igrzyska w Soczi pokiereszowanego po upadku na Kulm Thomasa Morgensterna. Nie zważając na stan jego zdrowia powtarzał, że drzwi do drużyny są dla niego zawsze otwarte. Tymczasem "Schlieri", skupiony na swoim celu, nieprzerwanie walczy. O formę, upragniony udział w MŚ i kredyt zaufania trenera, który spłaciłby najchętniej już podczas zawodów na swojej ukochanej Bergisel.

Źródło artykułu: