Kamil Stoch nie był do końca zadowolony po niedzielnych zawodach PŚ w Willingen. Skoczek z Zębu w drugiej serii oddał skok na odległość tylko 134,5 m (dodatkowo mocno zachwiał lądowanie) i spadł z 3. na 7. pozycję. W 2. edycji Willingen Five Stoch zajął ostatecznie 4. lokatę (zwyciężył Ryoyu Kobayashi z Japonii).
- Jakie to były skoki? Nie wiem. Niby dobre, a niby nie dobre. Nie było do końca tak fajnie. Fajne to było... słońce, dużo kibiców. Fajna atmosfera. Warunki nie były fajne, kręciło bardzo. Ale moje skoki nie były też do końca takie super - ocenił Stoch w rozmowie ze skijumping.pl.
Trzykrotny mistrz olimpijski przyznał się do tego, że spóźnił odbicie w drugiej próbie. - Niepewne lądowanie było wynikiem czegoś. Spóźniłem skok tak, że o mało mi znowu nie spadł kask z głowy. Później zabrakło mi prędkości w końcówce lotu. Nie mogę jednak teraz narzekać jak to mnie los nie skrzywdził. Jak złe warunki miałem z tyłu. Gdybym skoczył dobrze, to wtedy mógłbym mówić czy była szansa na dobry skok w takich warunkach czy nie - przyznał lider polskiej kadry.
Zobacz: Stefan Horngacher ogłosił skład na MŚ. Maciej Kot nie jedzie do Austrii >>
Stoch z optymizmem jednak patrzy w przyszłość. Uważa, że siódme miejsce w niedzielnym konkursie jest dobre, a cały weekend w Willingen zalicza na plus. - Z takim uśmiechem jedziemy dalej - zapowiedział.
Po zawodach PŚ w Willingen Stefan Horngacher ogłosił skład Polaków na mistrzostwa w Seefeld. Do Austrii pojedzie pięciu skoczków: Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Jakub Wolny i Stefan Hula.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Wisławski: Adam Małysz to sportowiec rangi Roberta Kubicy. Mógłby wrócić do rajdów