Jeśli ktoś przed rozpoczęciem sezonu stwierdziłby, że Killian Peier będzie wymieniany w gronie kandydatów do walki o najwyższe lokaty podczas mistrzostw świata, zostałby pewnie wyśmiany.
Tuż przed konkursem indywidualnym w Innsbrucku jego nazwisko w kontekście faworytów imprezy sezonu pada już jednak z ust Martina Schmitta czy Romana Koudelki.
Przesada? Ani trochę. O tym, że młody Szwajcar przeszedł sporą metamorfozę, wiadomo było już po kilku konkursach trwającego sezonu. Podczas ubiegłej zimy na palcach jeden ręki można było policzyć zawody, w których zdobył kwalifikację do finału, obecnie statystyki są zupełnie odmienne.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Przyszłość Horngachera? Tu nie chodzi o pieniądze
Czytaj także: MŚ 2019 Seefeld. Alexander Pointner: Kamil Stoch wśród trzech głównych faworytów. Drużynowo Polacy są najmocniejsi
Lokaty w pierwszej i drugiej dziesiątce są już standardem. 10. miejsce w "generalce" to z kolei dowód na stabilną formę i ogromny progres (miniony sezon Peier zakończył przedwcześnie, a w swoim dorobku zgromadził raptem 13 pucharowych punktów).
Po znakomitych występach w treningach poprzedzających konkurs indywidualny w Innsbrucku - Szwajcar wygrał jedną ze środowych serii treningowych, a w piątek zajął trzecie miejsce w kwalifikacjach i drugie w poprzedzającej je serii próbnej - z marszu został uznany za zawodnika, który może namieszać podczas najważniejszej imprezy sezonu.
Sam zainteresowany rozmowie z WP Sportowe Fakty przyznał, że minione lato było dla niego przełomowym czasem. Dzięki treningowi mentalnemu "poukładał" w głowie najważniejsze sprawy, co wraz ze zmianą niewielkich elementów technicznych okazało się połączeniem idealnym. Syndrom bycia cieniem słynnego Simona Ammanna też mu już nie ciąży. Teraz to 4-krotny mistrz olimpijski musi oglądać plecy młodszego kolegi.
Czytaj także: MŚ Seefeld 2019: Karl Geiger i Roman Koudelka typują wyniki. Akcje Kamila Stocha stoją wysoko
Choć doświadczenie Peiera w imprezach "większej" rangi nie jest wielkie, Szwajcar ma innego asa w rękawie. Obiekt w Innsbrucku, który przez wielu skoczków nie jest szczególnie lubiany, szwajcarskiemu skoczkowi zwyczajnie "pasuje". - Nie wiem, czy jest to moja ulubiona skocznia. Jest bardzo specyficzna, ale jej profil komponuje się z moimi mocnymi stronami, więc czuję się na niej bardzo dobrze - przyznał tuż po piątkowych kwalifikacjach.
O ile sam 24-latek sprawiał wrażenie, jakoby chciał uniknąć nadmiernego i zgubnego optymizmu - jak mantrę powtarzał, że woli do końca twardo stąpać po ziemi - jego dawny kolega po fachu, Andreas Kuettel poproszony o krótką wypowiedź na temat młodego skoczka odparł tylko z tajemniczym uśmiechem: Mój komentarz: Killian już nie może doczekać się konkursu!
Barbara Toczek z Innsbrucka