Po raz pierwszy od długiego czasu oczy szwajcarskich kibiców skoków narciarskich nie są zwrócone na Simona Ammanna. Pierwsze skrzypce gra teraz bowiem jego młodszy kolega z drużyny, Killian Peier.
Reprezentant Szwajcarii nie tylko stał się liderem swojego zespołu, ale wymieniany jest również w gronie zawodników, którzy będą się liczyć w walce o medale.
Szwajcar bardzo dobrze spisywał się w seriach treningowych oraz kwalifikacjach do sobotniego konkursu. Potwierdziło to teorię, że na obiekcie w Innsbrucku czuje się optymalnie (wysoką lokatę na Bergisel zajął także podczas styczniowego konkursu Turnieju Czterech Skoczni).
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Przyszłość Horngachera? Tu nie chodzi o pieniądze
Czytaj także: MŚ 2019. Polacy z kwalifikacją, ale nie zachwycili. Eliminacje w Innsbrucku dla Eisenbichlera
- Nie wiem, czy jest to moja ulubiona skocznia. Jest bardzo specyficzna, ale jej profil komponuje się z moimi mocnymi stronami, więc czuję się na niej bardzo dobrze - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty skoczek, komentując przy okazji samo przygotowanie obiektu. - Myślę, że jest z tym coraz lepiej - wyjaśnił z uśmiechem.
Peier nie czuje się przytłoczony faktem, iż jego nazwisko coraz częściej wymieniane jest w gronie faworytów lub "czarnych koni" mistrzostw świata. - To dla mnie dodatkowa motywacja. Muszę to też traktować jako pozytywną energię. Moim celem jest pozostanie na dobrym poziomie, wykonywanie dobrych skoków i zobaczymy, jakie rezultaty może to przynieść - tłumaczy, sugerując, że jest daleki od nadmiernego optymizmu. - Do końca muszę być realistą i twardo stąpać po ziemi. Zobaczymy, który będę na liście wyników (śmiech).
Skoczek, który jeszcze w ubiegłym sezonie prezentował bardzo mizerne osiągnięcia, wyjaśnił, iż wystarczyło kilka zmian, dzięki którym stał się zupełnie "nowym" zawodnikiem. - Latem bardzo popracowałem nad kwestią przygotowania mentalnego. Zmieniłem też może jeden, dwa detale jeśli chodzi o technikę, i teraz ten cały pakiet działa znacznie lepiej.
Czytaj także: MŚ 2019 Seefeld. Alexander Pointner: Kamil Stoch wśród trzech głównych faworytów. Drużynowo Polacy są najmocniejsi
Według Szwajcara mistrzostwa świata są wyjątkowym wydarzeniem, podczas którego nie tylko medalowi kandydaci chcą zaprezentować się z najbardziej pozytywnej strony. - Faworytów jest wielu, ale to są mistrzostwa świata, ogromny highlight i każdy chce dać z siebie to, co najlepsze - wyjaśnił Peier.
Poproszony o wskazanie zawodnika, który w jego oczach ma największe szanse na triumf, skoczek odparł: - Kamil i Ryoyu to na pewno kandydaci do medali i zdecydowani faworyci. Na pytanie, czy jakikolwiek inny reprezentant Polski również może namieszać w czołówce, Peier odpowiedział bez ogródek: - Muszę szczerze powiedzieć, że Kamil jest dla mnie najsilniejszy.
Barbara Toczek z Innsbrucka