Burza nad osobą Stefana Horngachera rozpoczęła się po niedzielnym drużynowym konkursie MŚ w Innsbrucku, w którym Polacy nie tylko nie obronili tytułu, ale w ogóle nie stanęli na podium (4. miejsce). Zazwyczaj stonowany i spokojny Adam Małysz nie wytrzymał. Przed kamerami TVP Sport przyznał, że Stefan Horngacher za długo zwleka z ogłoszeniem swojej decyzji, czy przedłuży kontrakt z polską federacją, czy wybrał jednak ofertę Niemieckiego Związku Narciarskiego. Zdaniem Małysza taka deklaracja oczyściłaby atmosferę w kadrze.
Ze słowami dyrektora PZN do spraw skoków i kombinacji zgadzam się w stu procentach. Gdy po decyzji Wernera Schustera narosły plotki wokół 49-letniego trenera, szkoleniowiec Polaków powinien je jak najszybciej przerwać i poinformować o swojej przyszłości. Tymczasem nie zrobił tego i jego podopieczni pojechali na MŚ nie wiedząc, czy z Austriakiem pożegnają się już w Planicy, czy jednak w kolejnych sezonach dalej będą razem pracować.
To na pewno nie wpłynęło dobrze na atmosferę w zespole i w jakimś stopniu mogło przełożyć się negatywnie na wyniki Biało-Czerwonych w Innsbrucku. Skoki narciarskie to przede wszystkim psychika. Jeśli atmosfera w zespole nie jest idealna, to trudno zawodnikowi w stu procentach skoncentrować się na skoku. Po polskich skoczkach, zarówno w sobotę jak i niedzielę, widać było, że gdzieś uszła z nich energia i radość ze skoków, jaką pokazywali w wielu konkursach tego sezonu.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powinniśmy wyrzucać oszustów ze sportu
Brak jednoznacznej deklaracji Horngachera był pierwszym błędem Austriaka przed MŚ. Drugim, moim zdaniem znacznie poważniejszym, był wybór przez trenera składu Polaków na konkurs drużynowy w Innsbrucku. Doświadczony szkoleniowiec podczas pracy w naszym kraju udowodnił, że nie podejmuje decyzji pochopnie. Tymczasem bardzo szybko po nieudanym starcie Jakuba Wolnego w rywalizacji indywidualnej na Bergisel (40. miejsce) Austriak odsunął młodego Polaka od składu na konkurs drużynowy i postawił na Stefana Hulę.
Czytaj także: Szymon Łożyński: Nie szukajmy usprawiedliwień. Polacy zawiedli
Ten ruch mógł pogorszyć atmosferę w drużynie. Od początku sezonu Wolny był szykowany do składu polskiej reprezentacji na najważniejszą drużynówkę w sezonie. Raz skakał lepiej, raz skakał gorzej, ale Horngacher - z wyjątkiem Zakopanego - zawsze stawiał na bielszczanina. Nawet gdy 23-latek zawiódł w Lahti, tydzień później trener znów na niego postawił, a Wolny w Willingen poprowadził Biało-Czerwonych do triumfu.
Tymczasem w Innsbrucku po jednym nieudanym starcie 23-latek został natychmiast odstawiony na boczny tor. Szansę dostał natomiast Stefan Hula, który nie skakał dobrze przez cały sezon i trudno było oczekiwać od 32-latka, że nagle zacznie błyszczeć na Bergisel. Oczywiście tak nie było, a skoki Huli na 113,5 oraz 116,5 metra nie ułatwiły Polakom walki o medal.
Moim zdaniem Stefan Horngacher powinien w sobotę zachować się inaczej. Postawić jednak na Jakuba Wolnego. Pokazać młodemu skoczkowi, że wciąż mu ufa, a wieczorem - przed drużynówką - zabrać go na spokojną rozmowę, w której podbudowałby mentalnie bielszczanina przed zmaganiami zespołowymi. Wolny pokazywał już w tym sezonie, że jednego dnia skakał przeciętnie, by następnego oddawać znacznie dłuższe skoki. Nie można wykluczyć scenariusza, że tak byłoby i tym razem. A tak Horngacher szybką i nie wiem czy do końca przemyślaną decyzją, wprowadził tylko nerwowość w zespole.
Czytaj także: Stefan Horngacher dostał pytanie o swoją przyszłość trenerską. Krótka odpowiedź
Te błędy nie mogą jednak przekreślić wcześniejszych wielkich dokonań trenerskich Stefana Horngachera w Polsce. Cały czas mam nadzieję, że gdy w końcu Austriak zdecyduje się ogłosić swoją decyzję, to powie, że przedłuża kontrakt z PZN. Paradoksalnie, nieudane mistrzostwa świata mogą przybliżyć Austriaka do kontynuowania pracy w Polsce. Na pewno porażka na dużej skoczni nadszarpnęła ambicje trenera i w kolejnych sezonach mógłby udowodnić, że wpadka Polaków w Innsbrucku była tylko wypadkiem przy pracy.
Szymon Łożyński
Ta decyzyzja byla bledem!