MŚ w skokach 2019. Szymon Łożyński: Nastroje były różne, ale na koniec trzeba podziękować jury (komentarz)

Dawid Kubacki mistrzem, a Kamil Stoch wicemistrzem świata na skoczni normalnej po najbardziej nieprawdopodobnym konkursie w historii skoków. Brawo panowie! Brawo też dla jury, że ten dziwaczny konkurs przeprowadziła do końca. Nie musiało tak być.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Na zdjęciu od lewej Borek Sedlak i Walter Hofer Expa/Newspix.pl / EXPA/ Eibner-Pressefoto/ Socher / Na zdjęciu od lewej Borek Sedlak i Walter Hofer
Uff... ciężko zebrać myśli po piątkowym konkursie. Przez nasze głowy przewinęło się mnóstwo emocji. Zaczęło się jak u Hitchcocka od trzęsienia ziemi, a potem emocje tylko rosły i rosły.

Po pierwszej serii byłem już przygotowany, że ten komentarz będzie w zupełnie innej formie. Miał on być krytyką kolejnej w tym sezonie bezmyślności jury. Wydawało mi się, że zamiast na siłę podwyższać belki startowe w premierowej kolejce gdy zaczęło mocno sypać, lepszym rozwiązaniem byłoby rozpoczęcie konkursu od nowa, gdy przestanie padać. Mistrzostwa świata są przecież na tyle ważnymi zawodami, że ich rywalizacja nie może przypominać skoków na treningu, gdzie żongluje się belkami tak często jak doświadczony żongler w cyrku.

Tyle tylko, że gdyby jury zdecydowało się na taki scenariusz o jakim mówię, to prawdopodobnie nie skończyłoby się to wszystko tak pięknie dla Biało-Czerwonych. To trochę paradoks, ale trzeba podziękować jury za to, że przeprowadziła te zawody do końca, bez dłuższej przerwy w drugiej serii.

ZOBACZ WIDEO Z wizytą u rodziny Dawida Kubackiego. "Gdyby nie został skoczkiem, być może byłby pilotem samolotu"

Podstawy do takowej były, bo przecież warunki, jakie panowały pod sam koniec finału (śnieżyca), były jeszcze bardziej ekstremalne niż w tym samym momencie pierwszej kolejki. Widząc co się dzieje, jury mogło przerwać na chwilę finałową serię i poczekać na lepsze warunki (kilkanaście minut po zawodach w Seefeld już nie sypało tak mocno).

Czytaj także: król lata został mistrzem świata. Życie Dawida Kubackiego to nie tylko skoki

Na szczęście jury (słusznie!) nie zdecydowało się na takie rozwiązanie i bardzo sprawnie puszczało w finale kolejnych skoczków. Dzięki temu ten najbardziej zwariowany konkurs w historii stał się chociaż w małym stopniu sprawiedliwy, ponieważ ci co mieli pecha do warunków w pierwszej serii (m. in. Kubacki i Stoch), w drugiej kolejce oddali skok w znacznie bardziej sprzyjającej aurze. Z kolei ci, którzy byli wysoko na półmetku (głównie dzięki lepszym warunkom), w finale musieli już zmierzyć się ze śnieżycą.

Czytaj także: Dawid Kubacki mógł być spokojny o medal. Wszystko za sprawą słów Piotra Żyły

Skończyło się dla Polaków pięknie. Dawid Kubacki, przez lata wyśmiewany, że jest królem lata, udowodnił, iż zimą stać go także na wielkie sukcesy. Z kolei Kamil Stoch wreszcie wywalczył medal na mistrzostwach świata na skoczni normalnej, którego brakowało mu w bogatej kolekcji sukcesów. I co jeszcze ważniejsze, złoto i srebro Biało-Czerwonych oraz cała otoczka konkursu w Seefeld spowodowała, że nikt nie będzie pamiętał o tym, że tydzień wcześniej w Innsbrucku nasi reprezentanci nie obronili drużynowego złota, kończąc zmagania poza podium.

Szymon Łożyński

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Biorąc pod uwagę cały konkurs, można pochwalić jury za sposób w jaki przeprowadziła zawody w Seefeld?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×