- Powiedzieli, że są zdenerwowani i że na rozbiegu ich trzymało. Trener przez krótkofalówkę odparł, że jest jeszcze jeden skok. Przekonywał, że wszystko może się wydarzyć! - relacjonuje dyrektor w Polskim Związku Narciarskim.
Trudno stwierdzić, czy Austriak wierzył w podium dla Polaków. Ale przekonany, że wywalczymy dwa medale na pewno był kolega z drużyny Dawida Kubackiego i Kamila Stocha.
- Jak Dawid stał na podium czekając, czy ktoś go wyprzedzi, wierzyłem, że jest szansa na dziesiątkę, może na szóstkę. Było tam w końcu sporo nazwisk, które wzięły się nie wiadomo skąd. I wtedy przyszedł Piotrek Żyła i powiedział, że Dawid to wygra, a Kamil na pewno będzie na podium - opowiada Małysz.
ZOBACZ WIDEO Kubacki o przepowiedni Żyły: Cały czas mi mówił, że zdobędę złoto, ale mu nie wierzyłem
Według byłego znakomitego skoczka, bardziej szalony był konkurs podczas igrzysk w Pjongczangu. Różnica jest jednak m.in. taka, że tam mieliśmy pecha, a w Seefeld szczęście.
Co za historia! Kubacki mistrzem świata, a Kamil Stoch wicemistrzem! >>
- Tak to trzeba odebrać. Szczęście sprzyja lepszym. Tego, co stało się w piątek, nikt nie wyśnił i nie przewidział. Po półmetku trzeba było wierzyć, ale też być realistą. Widzieliśmy, jaka była przewaga, że chłopaki są z tyłu. Wiedziałem też, że stać ich na dobre skoki. Ale aż tak, żeby być w trójce? Peier był na czwartym miejscu, Słoweniec był trzeci, on mógł się nie utrzymać, ale przecież potem byli Geiger i Kobayashi. Musiałby zdarzyć się cud. No i się zdarzył! - cieszy się Małysz.
Dyrektor w PZN zaznacza, że Polaków było stać na to, aby wygrać w normalnych warunkach. Dlatego po pierwszej serii nasza ekipa czuła rozgoryczenie i wściekłość. Symbolem tych emocji była reakcja Horngachera, który nie mógł uwierzyć, że tak prowadzony jest konkurs. Wymachiwał flagą, krzyczał. Małysz przyznaje, że nigdy nie widział Austriaka w takim stanie po pierwszej serii.
Walter Hofer o szalonym konkursie w Seefeld. "Przynajmniej udało się przeprowadzić dwie serie" >>
- Niestety, wtedy nikt nie mógł być szczęśliwy. Jesteśmy faworytem na treningach i w super formie przyjeżdżamy na mistrzostwa, tymczasem przychodzą pierwsze zawody i nie wychodzi, drugie i też nie wychodzi. A teraz trwają trzecie i znowu ma nie wyjść? Co tu jest grane?! Pierwsza seria nie była sprawiedliwa. Druga też nie do końca, ale była sprawiedliwsza niż ta pierwsza. Mieliśmy trochę szczęścia, że jechaliśmy z tyłu. Jak nie masz szczęścia w pierwszej serii, musisz walczyć do końca. Jak się okazuje, można zdobyć mistrzostwo świata z 27. miejsca - kończy Małysz.
Dawid Góra z Seefeld