Skoki: Raw Air 2019. W Vikersund przekroczono kolejną granicę. Dawniej byłoby to nie do pomyślenia

Expa/Newspix.pl / EXPA/ JFK / Na zdjęciu: skoczek podczas lotu na Vikersundbakken
Expa/Newspix.pl / EXPA/ JFK / Na zdjęciu: skoczek podczas lotu na Vikersundbakken

Sześć ostatnich rekordów świata w długości skoku ustanowionych zostało na obiekcie w Vikersund. To tam w 2015 roku Peter Prevc jako pierwszy złamał granicę 250 metrów. Takie loty nie byłyby możliwe, gdyby nie upór jego rodaków.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed kilkoma laty skocznia Vikersundbakken (HS240) przeszła gruntowną przebudowę, dzięki czemu możliwe jest oddawanie tam ponad 250-metrowych lotów. Pierwszym zawodnikiem w historii, który zdołał tego dokonać, był Peter Prevc. Słoweniec rekordowy skok oddał 14 lutego 2015 roku.

Jego wynik nie przetrwał jednak zbyt długo - już kolejnego dnia 251,5 m osiągnął Anders Fannemel. Obecnie rekord świata należy do Stefana Krafta i wynosi 253,5 m. Rekord Polski (251,5 m) z kolei ustanowiony został przez Kamila Stocha w Planicy.

Radość z lotów

Większość zawodników zgodnie przyznaje, że lubią rywalizować na obiekcie do lotów. Utrzymywanie się w powietrzu przez 7-8 sekund, a więc blisko dwa razy dłużej niż na dużych skoczniach, jest dla nich czymś wyjątkowym.

ZOBACZ WIDEO Stoch o zdobyciu srebrnego medalu: "Nigdy nie przestałem wierzyć"

W zasadzie podczas każdego konkursu lotów znajduje się spora grupa skoczków, którzy ustanawiają swoje nowe rekordy życiowe. Co ciekawe, jeszcze kilkadziesiąt lat temu taka sytuacja była nie do pomyślenia.

Czytaj także: Skoczkowie czerpią z lotów wielką radość, a z drugiej strony narażają zdrowie

Kontrowersyjny pomysł

W latach 30. XX wieku, kiedy skoki narciarskie mocno się rozwijały, po raz pierwszy złamana została granica 80 metrów. Zawodnicy chcieli osiągać jak najdalsze odległości. Na to jednak swojej zgody nie chciał wyrazić FIS.

Działacze uznawali, że oddawanie skoków dłuższych niż 70-metrowe jest zbyt niebezpieczne i starali się nie dopuszczać do takich sytuacji. W opozycji do FIS-u stanęli Jugosłowianie, którzy chcieli zaistnieć na arenach międzynarodowych.

Pojawił się pomysł, aby na terenie dzisiejszej Słowenii powstał obiekt umożliwiający nawet 100-metrowe skoki. Spotkało to się z ogromną dezaprobatą nie tylko ze strony działaczy, ale nawet części zawodników. Za Jugosłowianami wstawił się z kolei sam baron Pierre de Coubertin.

Czytaj także: Raw Air: zagrożenie dla skoczków. Na obiekcie w Trondheim odcięto metr progu

Na przekór wszystkim

Mimo wielu przeciwności skocznia w Planicy ostatecznie powstała. "Oto skocznia zbudowana w latach 1933-34 mierzyła 400 m długości, różnica wzniesień pomiędzy wybiegiem a szczytem wieży rozbiegowej wynosiła około 140 m. (...) Bardzo długi był rozbieg - częściowo sztuczny, bo wynosił aż 145 m. (...) Zdaniem konstruktora na skoczni można było osiągnąć skoki w granicach 100 m" - wspominał Stanisław Marusarz w swojej autobiografii "Na skoczniach Polski i Świata".

Już podczas pierwszych zawodów legendarny Birger Ruud skoczył tam 92 metry. Rok później z norweskimi skoczkami niesamowitą walkę o rekord świata stoczył Stanisław Marusarz. Polak wylądował na 95. metrze, co przez moment było najlepszym wynikiem. Rywalizacja zakończyła się po skoku na 99 metrów w wykonaniu Reidara Andersena.

Zmiana poglądów na loty

Jak podają autorzy portalu skijumping.pl, dopiero po kilku latach FIS przyznał się do błędu. Wcześniej, bo w 1936 roku, Josef Bradl wprowadził skoki narciarskie w zupełnie nową erę. Austriak jako pierwszy w historii wylądował poza granicą setnego metra (101,5 m).

Od tamtego czasu rozpoczęła się pogoń za rekordami, jednak na złamanie kolejnych barier przyszło nieco poczekać. 150 metrów osiągnięto po raz pierwszy w 1967 roku w Oberstdorfie, a dokonał tego Lars Grini. Pierwszy 200-metrowy skok wykonał Toni Nieminen w 1994 roku w Planicy, a ćwierć kilometra skoczył wspominany Peter Prevc w 2015 roku. Niewykluczone, że w przyszłości któryś z obiektów umożliwi skoki na ponad 300 metrów.

Źródło artykułu: