Po przebudowie Vikersundbakken stała się największą skocznią do lotów narciarskich w skokach. Zawodnicy bez większych problemów mogą tutaj skakać powyżej 240. metra, a kilka razy potrafili także przekroczyć granice 250. metra. To przecież na tym obiekcie rekord świata w długości lotu ustanowił Anders Fannemel (251,5 metra), a później ten wynik potrafili poprawić Robert Johansson (252 metry) i aktualny rekordzista globu Stefan Kraft (253,5 metra).
Skocznia w Vikersund jest jednak dość zdradliwa. Oprócz fenomenalnych lotów oglądaliśmy na niej także skoki, gdy zawodnicy - i to nawet ci najlepsi - lądowali na buli. To efekt profilu tego mamuta. Gdy skoczek popełni błąd na progu albo ma mocny wiatr w plecy, to nie ma zbyt dużej wysokości i szybko ląduje na buli.
Czytaj także: przyszłość trenerska Stefana Horngachera ciągle niejasna
Tak było chociażby w 2017 roku. Wówczas również konkurs indywidualny na Vikersundbakken kończył zmagania w Raw Air. Do zawodów jako lider przystąpił Andreas Wellinger. W pierwszej serii Niemiec zrobił swoje. Uzyskał aż 242 metry i prowadził na półmetku konkursu. Brakowało mu tylko jednego skoku, by przypieczętował triumf i zgarnął premię 60 tys. euro za wiktorię w całym norweskim turnieju.
ZOBACZ WIDEO Sven Hannawald: Gdyby w Seefeld wygrał Niemiec, nie wiedziałbym, czy mam się cieszyć, śmiać, czy płakać
Tak wysoką nagrodą finansową Wellinger musiał jednak obejść się smakiem. W drugiej serii nie wyszedł najlepiej z progu. Nie miał w pierwszej fazie lotu odpowiedniej wysokości, żeby pokonać bulę. Wiatr pod narty również nie był zbyt silny i dlatego Wellinger wylądował już na 166. metrze. W jednym skoku na mamucie późniejszy mistrz olimpijski z Pjongczangu roztrwonił całą przewagę.
Przegrał konkurs, który wygrał Kamil Stoch, a co gorsza stracił zwycięstwo w 1. edycji Raw Air. Wellinger zajął "dopiero" 3. miejsce, bo oprócz triumfatora turnieju Stefana Krafta wyprzedził Niemca także Kamil Stoch. Tym samym podopiecznemu Wernera Schuster na pocieszenie pozostało 10 tys. euro za 3. lokatę. Biorąc pod uwagę, jak blisko Niemiec był głównej nagrody, na pewno był bardzo niepocieszony.
Dwa lata przed wpadką Wellingera, na Vikersundbakken drogę z nieba do piekła przeżył także Peter Prevc. Wówczas nie odbywał się jeszcze Raw Air i skoczkowie walczyli o "zwykły" triumf w konkursie Pucharu Świata. Na półmetku niedzielnych zawodów Słoweniec, lider cyklu, zajmował 4. miejsce po locie na 217. metr. W finale chciał zaatakować podium. Tyle tylko, że trafił na słabszy wiatr pod narty i nie mógł wiele zrobić. Wylądował na 110. metrze i zamiast podium spadł na 16. lokatę.
Czytaj także: w niedzielę Kamil Stoch będzie bronił prowadzenia w PŚ w lotach
Przypadki Prevca i Wellingera muszą być przestrogą dla Krafta, który w niedzielę na Vikersundbakken będzie bronił 8,5 punktu przewagi w klasyfikacji 3. edycji Raw Air nad drugim Ryoyu Kobayashim. Austriak musi zachować koncentrację w obu próbach. Chwila rozprężenia na Vikersundbakken może od razu kosztować skok na bulę, a w takiej sytuacji będzie czaił się atakujący zza pleców Ryoyu Kobayashi. Ważne będą także warunki. Jeśli wiatr będzie kręcił, wówczas może zdarzyć się wiele i Kraft może podzielić los Wellingera z 2017 roku.
Początek finałowego konkursu norweskiego turnieju o 17:00. Relacja na żywo na WP SportoweFakty.