Wesele trwało do 8 rano, ale kaca nie było. Dawid Kubacki: Musiałem się pilnować!

250 osób i zabawa do białego rana. Tak wyglądało wesele po ślubie Marty Majcher i Dawida Kubackiego. Mistrz świata mógł jeść, co chciał, ale... nie było na to czasu. - Myślę, że bardziej schudłem niż przytyłem - komentuje skoczek narciarski.

Dawid Góra
Dawid Góra
Dawid Kubacki i Marta Majcher PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki i Marta Majcher
Dawid Góra, WP SportoweFakty: Był kac na poprawinach?

Dawid Kubacki: Nie. Jako osoba odpowiedzialna za całokształt, musiałem się pilnować, wszystko poogarniać.

Ze zdjęć i filmu, które pojawiły się w sieci, można wywnioskować, że goście bawili się świetnie. Hitem internetu był taniec Kamila Stocha, który zresztą zniknął już z sieci.

Cała impreza wyszła bardzo fajnie. Oczywiście z drobnymi przygodami po drodze. Nic bardzo złego się nie wydarzyło, ale zawsze jest tak, że parę drobnych elementów ze sobą się nie dogra idealnie.

Dzięki temu jest co wspominać.

Właśnie tak! Wszyscy bardzo dobrze się bawili, a ekipa bliskich znajomych zrobiła nam niespodziankę z tym tańcem. Fajnie to wyszło, goście byli zadowoleni. Na pewno będzie lepiej wyglądać, jak już dostaniemy film od kamerzysty. Zapytamy znajomych, czy możemy opublikować wideo.

ZOBACZ WIDEO: Sektor Gości 108: Marek Szkolnikowski: W TVP Sport chcemy pokazać widzom wszystko, co najważniejsze [cały odcinek]

Były szczególne dyspensy od sztabu trenerskiego z okazji ślubu i wesela? Mam na myśli np. o posiłki.

W ogóle nie miałem czasu o tym myśleć. Jako pan młody, mało które dania udało mi się zjeść. Brakowało czasu, trzeba było nad wszystkim czuwać. Myślę, że bardziej schudłem niż przytyłem.

Ewa Bilan-Stoch opublikowała zdjęcie z poprawin Dawida Kubackiego. "Kiedy oni pójdą?" >>

Gdzie podróż poślubna?

Cały czas mamy okres treningowy, więc musimy ją odłożyć. Ale kiedy tylko będzie wolny czas, pojedziemy gdzieś dalej. Jeszcze nie zaplanowaliśmy, gdzie. Musimy jeszcze wszystko ogarnąć. No i posprzątać.

Jeszcze nie posprzątaliście?!

Jak się wszystko zwiezie do domu, a naprawdę trudno to zabrać w jeden dzień, to trzeba trochę czasu, żeby wszystko dograć.

Musiało być sporo osób, a zabawa trwać do rana.

Mniej więcej 250. Zabawa faktycznie trwała do rana. Pierwszy dzień do 8, a poprawiny do 7.

Kamil wielokrotnie powtarzał, że małżeństwo sprzyjało jego sportowej karierze. Pan jest już mistrzem świata. To teraz puchar, igrzyska, mistrzostwa w lotach...

Dokładnie, trzeba pracować nad kolejnymi celami.

Nagranie pierwszego tańca Dawida Kubackiego i Marty Majcher >>

Bywa, że wstaje pan rano i myśli: "Kurczę, jestem mistrzem świata!"?

W ogóle czegoś takiego nie mam. Po sezonie zimowym miałem sporo zajęć, w dużej mierze związanych ze ślubem, weselem, no i remontem domu. Oczywiście jestem świadomy sukcesu, osiągnąłem to, na co tak długo pracowałem. Ale nie rozpływam się nad nim. To jest tylko zwieńczenie pewnego etapu pracy, teraz trzeba pracować dalej. Nie ma mowy o odpuszczaniu.

Jak pan ocenia pierwsze treningi pod okiem Michala Doleżala? To kontynuacja pracy Stefana Horngachera?

Tak, Michał przyszedł do naszej grupy praktycznie razem ze Stefanem. Pracowali wspólnie, niejednokrotnie mieszkali w jednym pokoju. Dokładnie wiedział i widział, co robimy, jaki jest system szkolenia. Wszystko zostało więc po staremu. Różnice to tylko detale, ale drobne modyfikacje zawsze są wskazane. Wprowadzał je też z roku na rok Stefan. Każdy z nas ma zaufanie do Michała, dogadujemy się bez problemu. Każdy jest dobrej myśli.

Horngacher był znany m.in. z olbrzymiego rygoru pracy. Np. w Planicy, kiedy inni skoczkowie odpoczywali, wy często musieliście trenować.

Również to może wyglądać podobnie, jak u Stefana. Ale na razie mamy etap ćwiczeń motorycznych, mniej technicznych. Pierwsze wspólne skoki w lecie pokażą, jakie jest podejście Michała do treningów na obiekcie. A jak będą wyglądać treningi w trakcie Pucharu Świata, zobaczymy dopiero w zimie.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×