- Przyznam, że chciałem wybrać się na ten mecz. Dowiadywałem się, jak można je załatwić, ale kiedy usłyszałem, ile by to kosztowało, uznałem, że przed telewizorem na pewno też będzie super atmosfera - wyjawił Kamil Stoch w rozmowie z Kamilem Wolnickim i Michałem Chmielewskim z "Przeglądu Sportowego".
Finał Ligi Mistrzów odbędzie się na Estadio Wanda Metropolitano w Madrycie. W stolicy Hiszpanii zmierzą się angielskie zespoły Liverpool FC i Tottenham Hotspur. Na platformach do sprzedaży biletów najtańsze wejściówki na to spotkanie kosztują ok. 5 tys. euro.
Czytaj też: Liga Mistrzów: Liverpool wyleciał na obóz do Hiszpanii przed finałem Ligi Mistrzów
Co ciekawe, polski skoczek narciarski liczył jednak na inny skład finału - zamiast "Kogutów" widział w nim Ajax Amsterdam. - Byłoby jeszcze ciekawiej, ale co tam, i tak się cieszę - przyznał Stoch.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Trener Ronny Hornschuh przeraził się skalą zainteresowania skokami w Polsce
31-latek przyznał, że Liverpoolem zainteresował się w sezonie 2004/2005, gdy "The Reds" z Jerzym Dudkiem w składzie pokonali po niesamowitym finale AC Milan. Do przerwy mediolańczycy prowadzili 3:0, ale ostatecznie, po rzutach karnych, wygrał Liverpool. W podobnych okolicznościach klub awansował do tegorocznego finału. W pierwszym spotkaniu półfinałowym z Barceloną przegrali 0:3, by w rewanżu wygrać 4:0.
- Byłem młodym chłopakiem i sportowcem, na którego w tamtym czasie mocno działały takie bodźce. Tego typu historie są wtedy inspiracją. Wyciągnąłem z tego, że choćby nie wiadomo jak trudna była sytuacja, nie wolno się poddawać - wyjawił Stoch, wspominając pamiętny mecz Liverpoolu z AC Milan.
Czytaj też: "To był duży szał". Dawid Kubacki o weselnym tańcu z Kamilem Stochem w roli głównej
Stoch bywał na meczach swojego ukochanego klubu na Stadionie Anfield w Liverpoolu. Angielski klub zdaje sobie sprawę, że trzykrotny mistrz olimpijski jest jego kibicem i rok temu pogratulował mu w mediach społecznościowych triumfu w Turnieju Czterech Skoczni.