W sobotnim konkursie indywidualnym Pucharu Świata sędziowie zdyskwalifikowali aż pięciu skoczków. Już w trakcie pierwszej serii, po sprzętowej kontroli, z konkursu wyrzucono dwóch Norwegów, którzy oddali bardzo dobre skoki - Johanna Andre Forfanga i Roberta Johanssona.
Najwięcej zaskoczenia było jednak po drugiej serii. Sędziowie zdyskwalifikowali bowiem aż dwóch skoczków z podium - drugiego Mariusa Lindvika i trzeciego Petera Prevca, a dodatkowo ósmego Anze Semenica (więcej o dyskwalifikacjach TUTAJ).
Maciej Kot nie ukrywa, że był zdziwiony tymi decyzjami. - Byłem w szoku, widząc liczbę tych dyskwalifikacji. Informacje nadchodziły po zawodach i dawno nie było takiej sytuacji, aby ukarano tylu skoczków z czołówki, w tym dwóch z podium - podkreślił w rozmowie z portalem Skijumping.pl.
28-latek pochwalił też FIS po sobotnim konkursie. - To dobrze, że od początku sezonu takie łamanie regulaminu nie jest akceptowane. To zmobilizuje wszystkie drużyny, żeby przed kolejnymi zawodami dokładnie sprawdzić sprzęt. To słuszny ruch ze strony FIS, że nie ma tolerancji nawet dla tych najlepszych - dodał Kot.
Po dyskwalifikacjach Maciej Kot przesunął się z 21. na 18. pozycję w sobotnim konkursie.
Czytaj też: Skoki narciarskie. Puchar Świata Kuusamo 2019. Norwegowie byli wściekli. Znamy powód ich dyskwalifikacji
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz czy Kamil Stoch? Martin Schmitt zabrał głos ws. porównywania polskich skoczków