Po sobotniej rywalizacji na Gross-Titlis-Schanze (HS140) wydawało się, że wszystko w polskiej kadrze idzie ku dobremu. Kamil Stoch po przeciętnych kilku konkursach odrodził się niczym feniks z popiołu i w pięknym stylu wygrał konkurs. W czołówce zawodów był także Piotr Żyła. Poniżej oczekiwań wypadł Dawid Kubacki, ale w przypadku nowotarżanina wydawało się, że jest to tylko wypadek przy pracy.
Dzień później mieliśmy całą trójkę naszych reprezentantów znów zobaczyć w ścisłej czołówce i utwierdzić się w przekonaniu, że ich forma jest dobra albo bardzo dobra przed 68. Turniejem Czterech Skoczni. Niedziela zamiast optymizmu przyniosła jednak powody do niepokoju.
Czytaj także: bez przeliczników Kobayashi nie byłby najlepszy. Zaskakujący triumfator niedzielnych zawodów
Na skoczni panowały bardzo zmienne warunki. Po raz kolejny w tym sezonie, żeby liczyć się w walce o czołowe lokaty, trzeba było mieć szczęście do wiatru. Loteria nie do końca usprawiedliwia jednak Polaków. Pechem mogą się tłumaczyć tylko Piotr Żyła oraz Kamil Stoch.
ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie. Apoloniusz Tajner chce nowego skoczka w rodzinie. "Za pięć lat zaczniemy próby"
Pierwszy trafił na ekstremalne warunki w premierowej kolejce, kiedy to do jego noty doliczono aż 26,1 punktu za wiatr w plecy. Drugi w bardzo podobnych warunkach musiał skakać w finale (dodane 21,4 punktu). Nie ma się co oszukiwać. Przy tak silnych podmuchach nasi reprezentanci nie mogli wiele zrobić. Skończyło się słabym skokiem Żyły w pierwszej serii (111 metrów i 33. pozycja) oraz nieudaną finałową próbą Stocha (118,5 metra i spadek z 5. na 9. miejsce).
Generalnie jednak Piotr Żyła i przede wszystkim Kamil Stoch są w dobrej formie. Jeśli tylko w 68. Turnieju Czterech Skoczni nie trafią na bardzo złe warunki, to w każdym z czterech konkursów powinni być w czołówce. Tego samego nie można powiedzieć jednak o Dawidzie Kubackim. Na początku sezonu nowotarżanin nie skakał źle, ale w Engelbergu zupełnie się pogubił.
Jest to tym bardziej zaskakujące, że w sobotnim treningu i kwalifikacjach Kubacki był jeszcze w czołówce. Później ze skoku na skok było jednak coraz słabiej. W sobotę skończyło się 22. miejscem. Dzień później mistrz świata z Seefeld wcale nie miał aż tak złych warunków. Według pomiarów, w pierwszej serii, skakał w podobnych warunkach jak Stoch. Kolega z kadry skoczył 128,5 metra, a bezradny Kubacki uzyskał 113,5 metra. Zajął dopiero 47. miejsce i to jest już powód do niepokoju.
Czytaj także: Adam Małysz skomentował niedzielny start Polaków w Engelbergu
Widać, że triumfator tegorocznej edycji Letniego Grand Prix złapał dołek formy i zupełnie nie przypomina skoczka z poprzedniego sezonu. Pytanie, czy przez kilka dni, jakie dzielą nas od 68. Turnieju Czterech Skoczni, zdoła odzyskać formę? Może być o to trudno, dlatego trzeba liczyć się z faktem, że w najbliższych niemiecko-austriackich zmaganiach Dawid Kubacki nie włączy się do walki z najlepszymi.
Oprócz nowotarżanina pogubił się także Jakub Wolny. W poprzednim sezonie młody Polak śmiało pukał do ścisłej światowej czołówki. W Engelbergu przykro było patrzeć, jak mistrz świata juniorów z Predazzo męczy się na skoczni. W sobotę i niedzielę nie doleciał nawet do 110 metra. W sobotę skończyło się odpadnięciem w kwalifikacjach, a dzień później na zakończeniu zmagań po pierwszej serii.
Michal Doleżal i jego asystenci mają nad czym pracować. Generalnie przed 68. Turniejem Czterech Skoczni nie będziemy mieli aż tak dużych oczekiwań, jak przed poprzednimi edycjami tych zawodów. Liczyć możemy przede wszystkim na Kamila Stocha, a po cichu także na Piotra Żyłę. I przede wszystkim trzymajmy kciuki za sprawiedliwą rywalizację, bo na razie takie zawody w tym sezonie to sporadyczność.
Szymon Łożyński