[b]
PLUS.[/b] Sezon 2018/19 był najlepszym w karierze dla Jakuba Wolnego, co rozbudziło oczekiwania wobec niego. Niestety sezon 2019/20 długo nie układał się po jego myśli. Podczas Turnieju Czterech Skoczni Wolny został zdyskwalifikowany w pierwszym konkursie, a w trzech kolejnych nawet nie przebrnął kwalifikacji. Sztab zdecydował się wycofać go z PŚ po weekendzie w Predazzo, ale krótka przerwa przed zmaganiami w Zakopanem nie wystarczyła, aby 24-latek wrócił do formy.
Po bardzo trudnych dniach na Wielkiej Krokwi, Wolny po raz kolejny został wycofany z rywalizacji i nie poleciał z kadrą Michala Doleżala do Sapporo, choć przez pewien czas mówiło się, że znajdzie się wśród powołanych. Tymczasem sztab postawił w jego przypadku na spokojne treningi i to przyniosło efekt.
Po pierwszej serii sobotniego konkursu w Willingen Jakub Wolny liczył się nawet w walce o pierwszą dziesiątkę. Druga próba w jego odczuciu była technicznie lepsza, ale pod względem odległości znacznie krótsza. Wobec tego reprezentant Polski zakończył rywalizację na 23. miejscu. Cieszy jednak fakt, że wszystkie cztery sobotnie skoki Wolnego (na treningu, w kwalifikacjach i w obu seriach konkursowych) były dobre i stabilne. Stabilizacja formy to coś, czego Wolny z pewnością potrzebuje. Sobota w Willingen z kolei tylko utwierdziła go, że praca, którą wykonał na treningach przynosi efekty. W końcu zobaczyliśmy uśmiech na twarzy polskiego skoczka i obyśmy widzieli go do końca sezonu 2019/20.
Czytaj także: Skoki narciarskie. Mija sześć lat od pierwszego złota olimpijskiego Kamila Stocha
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Stefan Kraft lata jak szalony. "Punkty zdobywa krok po kroku"
MINUS. Tu nie ma żadnych wątpliwości. Minus za miniony weekend w Willingen wędruje do jury, które w piątek przechodziło same siebie. Pierwszy trening, który rozpoczął się o godzinie 13:00, zakończył się grubo po godzinie 17 (po skokach 36 z 53 zawodników). Osoby decyzyjne zakpiły ze skoczków, jak również z kibiców zgromadzonych pod skocznią. Takiej sytuacji nie pamiętamy.
Trudno doszukać się jakichkolwiek racjonalnych pobudek, którymi kierowało się jury zawodów. Przez przeciągany w nieskończoność trening wystawili się na pośmiewisko środowiska, narażając przy tym zdrowie sportowców.
Na całe szczęście w sobotę poszli po rozum do głowy i z wyprzedzeniem odwołali niedzielne zmagania, które już kilka dni wcześniej - ze względu na bardzo złe prognozy - stały pod dużym znakiem zapytania.
Czytaj także: Skoki narciarskie. Willingen Five: Wielka premia dla Stephana Leyhe