- Po inauguracji Pucharu Świata będą tylko cztery tygodnie do mistrzostw świata. To bardzo krótki okres czasu. Wiadomo, że od kilku lat w grudniu ciężko jest przygotować optymalnie skocznię do zawodów. Śniegu naturalnego nie ma, a często same konkursy są w tym okresie bardzo wietrzne - podkreśla były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków.
Wystarczy wrócić pamięcią do sezonu 2019/2020, kiedy to do Turnieju Czterech Skoczni tylko w jednym konkursie nie można było mówić o loterii. W pozostałych karty rozdawał wiatr, a sceneria wokół skoczni bardziej przypominała jesień albo wczesną wiosnę niż zimę.
Podobnie może być w drugiej połowie grudnia tego roku, kiedy to mają odbyć się przełożone z marca MŚ w lotach w Planicy. - Nikt nie zagwarantuje, że Letalnica będzie perfekcyjnie przygotowana w tym terminie - zwraca uwagę Rafał Kot.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
- Na mniejszych obiektach, w pierwszej części sezonu, mogą być jeszcze jakieś niedoskonałości, bo zawodnicy mają znacznie mniejsze prędkości i wolniej podchodzą do lądowania niż na skoczni do lotów. Zeskok skoczni w Planicy musi być natomiast jak stół. Zawsze był perfekcyjnie przygotowany, ale to było w marcu. Teraz muszą go przygotować na grudzień. Dla mnie ten termin na mistrzostwa jest trochę ekstremalny - dodaje rozmówca WP SportoweFakty.
Przygotowanie odpowiednio zeskoku to jedno. Duży znak zapytania należy postawić także przy formie zawodników, w jakiej będą pod koniec grudnia. Przygotowania do nowego sezonu przez pandemię koronawirusa znacznie się opóźnią. Zwykle już w kwietniu skoczkowie wracali do wspólnych treningów. W maju skakali na skoczniach. W obecnej sytuacji to praktycznie nierealne. Na razie polscy skoczkowie trenują indywidualnie i taka sytuacja może utrzymać się jeszcze co najmniej przez dwa miesiące.
- Izolacja społeczeństwa, w tym także sportowców, zdaniem wirusologów potrwa około trzy miesiące. Optymistycznie wliczamy marzec, więc także kwiecień i maj. Czerwiec też jest niepewny. Zatem treningi skoczkowie mogą wznowić dopiero w lipcu - mówi ekspert WP SportoweFakty.
Tym samym Letnie Grand Prix 2020 jest bardzo mało realne. - Nie daję więcej niż 30 procent szans na przeprowadzenie tego cyklu - twierdzi Rafał Kot. Gdy zawodnicy wrócą już do treningów, to najprawdopodobniej stricte będą przygotowywać się już pod sezon zimowy, który pod koniec listopada znów ma się rozpocząć w Wiśle.
A gdy już wrócą do zimowej rywalizacji, to zaledwie cztery tygodnie później czeka ich impreza rangi mistrzowskiej, bez wcześniejszego obskakania się na skoczniach mamucich. - Gdyby w marcu odbyły się te mistrzostwa, to skoczkowie mieliby już za sobą skakanie na takich skoczniach jak w Bad Mitterndorf czy Vikersund. A teraz to będą zawody tak wysokiej rangi niemal z marszu - zwraca uwagę były fizjoterapeuta naszych skoczków.
Organizatorzy MŚ w lotach twierdzą, że przełożone zmagania z marca (z powodu pandemii koronawirusa) odbędą się tuż przed tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia, czyli najprawdopodobniej w terminie 17-20 grudnia 2020.
Czytaj także:
Główny problem polskich skoków narciarskich. Dawid Kubacki mówi o "chorobie"
Pech prześladuje mistrza olimpijskiego. Andreas Wellinger złamał obojczyk