Czesi powoli wygrywają z zarazą. Wszystko dzięki dyscyplinie
Nasi sąsiedzi noszą maseczki od dawna. Stosują się do restrykcji i właśnie ogłosili, że powstrzymali niekontrolowane rozprzestrzenianie się koronawirusa. - Czuć powiew optymizmu - przyznaje Jan Mazoch, były skoczek, gwiazda czeskiego sportu.
Roman Prymula, odpowiedzialny za działania związane z pandemią, wpadł również na pomysł wprowadzenia tzw. inteligentnej kwarantanny. Miałaby trwać trzy dni. Przez sieć komórkową sprawdzano by, z kim kontaktował się zakażony na COVID-19 i ich także poddawano testom i podobnej kwarantannie.
Trzeba zaznaczyć, że Czesi bardzo wcześnie, bo w połowie marca wprowadzili nakaz noszenia maseczek. Używają ich nawet prezenterzy telewizyjni, a szyją wszyscy - nie wyłączając zakonnic i celebrytów. Tworzenie własnych masek stało się symbolem narodowej solidarności.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Piotr Małachowski był w Wuhan przed wybuchem epidemii! Opowiedział o swoich przeżyciachJak dotąd w Czechach zmarło 113 osób, a zakażonych jest 5589. 309 osób uznano za wyleczonych (stan na 10 kwietnia).
Sportowiec, którego nazwisko świat poznał po fatalnym upadku w Zakopanem, przyznaje, że w Czechach faktycznie wprowadzono wiele regulacji. Twierdzi, że były one jednak niezbędne.
- Nie powiedziałbym jeszcze, że wygraliśmy z wirusem. Sytuacja jest trudna i nikt dokładnie nie wie, jak sprawy się potoczą. Prawdą jest jednak, że wreszcie czuć powiew optymizmu. A to dzięki temu, że wcześnie ustalono zasady, jakimi musimy się kierować. Nakaz zakrywania twarzy to był dobry krok. Obecnie bardzo trudno dostać maseczki, ale większość Czechów ma swoje sposoby - uśmiecha się Jan Mazoch w rozmowie z WP SportoweFakty.
Jako najgorsze oblicze koronawirusa były skoczek wskazuje fakt, że tak wiele osób znalazło się w stanie krytycznym. Nie ma na myśli wyłącznie aspektu medycznego. - Wielu musiało rzucić wszystkie swoje plany bez jakiejkolwiek wiedzy, co będzie dalej. Można tylko czekać. Najtrudniejsza jest niepewność jutra.
Mazoch twierdzi, że w Czechach nie było paniki. Jest za to solidarność. Czesi udowodnili sami sobie, że potrafią pomagać.
Skoczek nie boi się o swoje zdrowie, ale nie ukrywa, że czuje strach o bliskich, a przede wszystkim własne dzieci. - Ale jednoczymy się i działamy razem - zaznacza sportowiec, który obecnie pracuje w klubie Jedličkova i działa na rzecz osób niepełnosprawnych.
Były skoczek podkreśla, że w Czechach zdecydowana większość osób stosuje się do ustanowionych przez rząd reguł. To zresztą podaje jako główny powód polepszenia sytuacji w swojej ojczyźnie.
O sporcie na razie wiele nie myśli. Nie wiadomo przecież nawet, kiedy wystartują jakiekolwiek rozgrywki.
- Mam nadzieję, że szybko osiągniemy poziom sprzed pandemii, ale to będzie niezwykle trudny czas. Kryzys będzie przede wszystkim w ekonomii. Przecież wszystko kręci się wokół gospodarki, a właśnie dostajemy lekcję, której nie mieliśmy nigdy wcześniej - przyznaje Mazoch.
Hiszpania oczami Adama Waczyńskiego. Puste ulice, kontrole, oklaski dla medyków i koncerty na tarasach >>
Joe Parsons: Koronawirus jest jak papierosy. Nauczymy się z nim żyć >>
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)