Wprawdzie dopiero niedawno zakończyła się zima, a do kolejnej jeszcze wiele miesięcy, to polscy skoczkowie w tym okresie zawsze już pracowali nad formą. Pojawiło się ryzyko, że ich przygotowania zaburzy pandemia koronawirusa, bo zamknięte są m.in. skocznie narciarskie.
W pierwszym etapie odmrażania sportu zdecydowano się na otwarcie boisk piłkarskich, czy kortów tenisowych. Profesjonalni zawodnicy będą mogli także korzystać Centralnych Ośrodków Sportu w Wałczu i Spale. Wówczas jednak nie wzięto pod uwagę podopiecznych Michala Doleżala.
To się zmieniło, o czym poinformował Adam Małysz na swoim Facebooku. Wygląda na to, że Polski Związek Narciarski negocjował otwarcie skoczni z Ministerstwem Sportu i Turystyki.
ZOBACZ WIDEO: Skoczkowie mogą zarobić mniej. "Z tym się trzeba liczyć"
"Mamy zielone światło! Już wkrótce, na początku maja, nasi skoczkowie będą mogli wrócić do treningów na skoczni! Oczywiście wszystko będzie działo się z zachowaniem odpowiednich procedur i zasad bezpieczeństwa związanych z epidemią koronawirusa, a Ministerstwo Sportu wyraziło zgodę na takie zajęcia naszych reprezentantów. Dziękujemy za wyrozumiałość i wsparcie!" - pisze Małysz na Facebooku.
Dyrektor PZN nie zdradził, o które skocznie chodzi. Minister Danuta Dmowska-Andrzejuk jednak już wcześniej mówiła, że dla skoczków mają być dostępne Centralne Ośrodki Sportu w Zakopanem i Szczyrku.
Skoki narciarskie. Piotr Żyła wskazał kluczowy moment sezonu. "Nie umiałem się po tym zebrać" >>
Skoki narciarskie. Apoloniusz Tajner dementuje słowa Adama Małysza. "Sytuacja nie wygląda źle" >>