MŚ w lotach. Andrzej Stękała wykrzyczał jedno słowo. To wystarczy za cały komentarz

Teraz to nie on będzie podchodzić do klientów z tacą, ale hostessy kolejnych zawodów Pucharu Świata do niego. Z tacą pełną medali. Najlepszy kelner wśród skoczków zwieńczył morderczy okres powrotu do kadry brązem mistrzostw świata.

Dawid Góra
Dawid Góra
Andrzej Stękała PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Andrzej Stękała
"Koniec" - wykrzyczał Andrzej Stękała po swoim ostatnim skoku w niedzielnej drużynówce na MŚ w Planicy. To jedno słowo zwieńczyło żmudny okres pełnego powrotu do kadry po tym, jak w 2017 roku zarząd Polskiego Związku Narciarskiego wykluczył go z grup treningowych.

- Nie wiem, ile trzeba mieć zaparcia, aby wrócić, ale gdyby nie Maciek Maciusiak i reszta ówczesnej kadry B, to bym nie doszedł do tego miejsca i nie kontynuował kariery. Ich motywacja przyniosły efekty. A teraz moje skoki są coraz lepsze - tłumaczył Stękała po tegorocznym konkursie indywidualnym w Wiśle.

W Wiśle zabrzmiał pierwszy akord sukcesu 25-latka z Dzianisza. W inauguracyjnym konkursie PŚ niecały miesiąc temu zajął zaledwie 19. miejsce, ale dla niego oznaczało to powrót do światowej czołówki. Kiedy po swoim drugim skoku stanął przy dziennikarzach, spojrzał w niebo i krzyknął: "Strasznie się cieszę!".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Justyna Kowalczyk i droga na obiad. Nagranie jest hitem sieci

- Nie chcę już spadać do Pucharu Kontynentalnego, bo szczerze go nie cierpię! Chcę zostać tutaj. Zrobię wszystko, żeby tak się stało - kontynuował Stękała. Jak zadeklarował, tak zrobił. Brązowy medal i jego znakomite skoki na słoweńskim mamucie sprawią, przynajmniej w najbliższym czasie, że długo nie będzie wracać do narciarskiej drugiej ligi.

Kiedy stanął przed telewizyjną kamerą po wywalczeniu brązowego medalu, płakał. Łzy szczęścia zawdzięcza głównie sobie, ale na jego sukces złożyli się też bliscy.

Do ich kręgu należy nie tylko najbliższa rodzina, ale też paczka znajomych z okolic Zakopanego, z którą często się spotyka. Należą do niej koleżanki i koledzy z zakopiańskiej karczmy Chata Zbójnicka. To szefostwo tego lokalu zatrudniło go jako kelnera i pomoc kuchenną, aby po wykluczeniu z kadry miał za co żyć i trenować.

Co ciekawe, Stękała planuje pracować w karczmie, nawet gdyby zaczął wygrywać w Pucharze Świata. - Choćbym zarabiał grube miliony, to często będą tam pomagał. Oni mi pomogli i będę im za to do końca życia wdzięczny - deklarował rok temu w rozmowie ze sportsinwinter.pl.

A w sporcie? To Michal Doleżal uwierzył, że skoczek odbuduje się na tyle, aby trenować w kadrze reprezentacji Polski. Ale jeszcze więcej Stękała zawdzięcza Maciejowi Maciusiakowi. Nie tylko wyciągnął go ze sportowego dołka, ale, kiedy było trzeba, stawał się jego psychologiem. Za każdym razem, kiedy Stękała wątpił w swój powrót do skoków, trener dzwonił do niego i motywował do dalszej walki. Powtarzał: "Coś w tobie jest!".

Po konkursie w Planicy nikomu nie trzeba tłumaczyć, co Maciusiak widział w swoim podopiecznym. Stękała ma olbrzymi wkład w medal polskiej drużyny. I - sądząc po tym, jaką wiarą w siebie i wytrzymałością psychiczną wykazał się walcząc o powrót do skoków - medali na jego koncie może pojawić się znacznie więcej.

Niesamowity Granerud! Skakał w innej lidze niż rywale. Zobacz indywidualne wyniki drużynówki >>
Andrzej Stękała wzruszony. "Nie wiem, czy wam coś powiem" >>

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×