"Nie uważałem go za straconego dla sportu". Tajner nie zgadzał się z decyzją Horngachera
Prezes PZN Apoloniusz Tajner cieszy się z postępów Andrzeja Stękały. - Jak nie trafiał do niego Stefan Horngacher, tak teraz trafia Maciej Maciusiak - mówi.
Apoloniusz Tajner w rozmowie z "Super Expressem" przyznał, że nie do końca zgadzał się z decyzją Stefana Horngachera, który trzy lata temu odsunął Stękałę wraz z kilkoma innymi zawodnikami od szkolenia centralnego.
- Nie uważałem go za straconego dla sportu. Nie nakłanialiśmy do zakończenia kariery ani jego ani Krzysztofa Bieguna czy Bartłomieja Kłuska, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Pochodzili z niezamożnych rodzin, więc nie mając dochodów podjęli pracę zawodową - powiedział prezes PZN.
Skoczek z podhalańskiej wsi Dzianisz zaimponował wtedy Tajnerowi. - Andrzej potrafił łączyć ją (pracę - przyp. red.) z treningiem sportowym. I cały czas trenował równo. Spadł z poziomu, jaki prezentował wcześniej na skoczni, ale pewien pułap utrzymywał. W tym sporcie, jeżeli się wytrwa, można po kilku gorszych latach wyskoczyć na nowo. Sztandarowym przykładem jest Małysz - dodał.
Zdaniem Tajnera, atuty Stękały to dojrzałość techniczna i moc w mięśniach, a także rozsądna odwaga, która nie hamowała go na Letalnicy. - Jak nie trafiał do niego Stefan Horngacher, tak teraz trafia Maciej Maciusiak (były trener kadry B, obecnie asystent Michala Doleżala - przyp. red.) - podsumował 66-letni Tajner.
Zobacz:
"W hotelu cały się trząsł. Niesamowite, jak to wytrzymał". Adam Małysz chwali bohatera polskiej drużyny
MŚ w lotach. Andrzej Stękała pochwalił się medalem. "Chyba nic nie muszę pisać"
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)