Adam Małysz o formie Kamila Stocha. "To na pewno miało na niego wpływ"

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Słabe mistrzostwa świata w lotach i znakomity początek weekendu w Engelbergu. Kamil Stoch daje do myślenia. - Nazywanie jego formy "dołkiem" jest na wyrost - twierdzi Adam Małysz w rozmowie z WP SportoweFakty.

Stochowi do skompletowania wszystkich najważniejszych osiągnięć skoczka narciarskiego brakuje tylko tytułu mistrza świata w lotach. Szansa była w Planicy, ale do jej wykorzystania zabrakło aż 68,7 punktu.

- Kamil skakał bardzo dobrze przed sezonem. Może zabrzmi to głupio, ale to jest bardzo doświadczony zawodnik i on już niczego nie musi. Tymczasem wokół złotego medalu na mistrzostwach świata zrobiono szczególną otoczkę. Bo tego osiągnięcia na swoim koncie nie ma. To na pewno miało na niego wpływ. Napór mediów działa na zawodnika nawet kiedy wydaje się, że skoczek o tym nie myśli. Pamiętam to ze swojej kariery - komentuje Małysz.

Dyrektor w Polskim Związku Narciarskim podkreśla, że nazywanie formy Stocha "dołkiem" jest na wyrost. Już podczas serii treningowych i kwalifikacji w Engelbergu trzykrotny mistrz olimpijski pokazał się z dobrej strony. Podczas drugiego treningu skoczył dalej niż rekord skoczni, bo aż 146 m.

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Prezes PZN potwierdza: będzie dodatkowy weekend Pucharu Świata w Polsce! Kto zorganizuje dodatkowe konkursy?

- Zarówno Kamil, jak i Dawid nie byli w stu procentach dyspozycyjni na mistrzostwach, a jednak zaprezentowali całkiem niezłe umiejętności. Jak ustabilizują formę, sytuacja będzie zupełnie inna - sądzi Małysz.

I dodaje, że PZN chce nie tylko dobrych skoków Stocha i Kubackiego. Związkowi zależy również na tym, aby doskakiwali do nich pozostali zawodnicy. Stąd, kiedy Michal Doleżal obejmował polską kadrę, zdecydowano o połączeniu grup A i B i utworzeniu dużej kadry narodowej mężczyzn.

- Kiedy jeden zawodnik ma kryzys, pojawia się inny. Tak się dzieje we wszystkich najsilniejszych ekipach. U nas tego brakowało. Mieliśmy trzech, czasem czterech zawodników, ale potem było widać dziurę. Teraz mamy jeszcze Zniszczoła, Wąska, Pilcha, Murańkę. Oni już w lecie pokazywali, że mają ambicję walczyć z najlepszymi - zaznacza dyrektor w PZN.

Kolejną nadzieją polskich skoków jest Andrzej Stękała. Zawodnik świetnie zaprezentował się szczególnie podczas konkursu drużynowego w Planicy. Ma olbrzymi wkład w wywalczenie przez Polaków brązowego medalu. A przecież trzy lata wcześniej został wykluczony z polskiej kadry.

- Jeśli nadal będzie skakać tak, jak podczas mistrzostw świata w lotach, to może daleko zajść. Czy będzie wygrywać? Trudno powiedzieć, bo nie każdy jest typem zwycięzcy. Choć akurat jeśli chodzi o Andrzeja, to jest fighter. Przeszedł kryzys, zwątpienie w swoją karierę, tymczasem wrócił. I to w jakim stylu! - podkreśla Małysz.

Sobotni konkurs indywidualny w szwajcarskim Engelbergu rozpocznie się o godzinie 16.00. Godzinę wcześniej wystartuje seria próbna. Start niedzielnych kwalifikacji przewidziano na 14.30. O 16.00, podobnie jak w sobotę, rozpocznie się pierwsza seria zawodów indywidualnych.

Jak trwoga, to do Maciusiaka. "Nie sztuka być trenerem, kiedy wszystko wychodzi" >>

Komentarze (5)
avatar
Doktor Zwieracz
19.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szczoch musi oszukać na punktach za wiatr lub belkę żeby wygrać. Tak jak to było gdy "wygrał" mistrzostwo olimpijskie gdy Wellinger skoczył 6 metrów dalej ale szczoch i jego znajomości zajęli s Czytaj całość
avatar
Jurek 150
19.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kariera "intelektualisty" Adasia podobna do kariery niejakiego elektryka z Gdańska i jeszcze wielu karier prezesów w spółkach skarbu państwa 
avatar
Fanka Rożera
19.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Myślę, że Małysz wybitny intelektualista odpali petardę w turnieju 4 skoczni.