Na YouTube rekordy popularności biją skoki Roberta Matei na bulę. Właśnie z takich krótkich prób został zapamiętany. Być może byłoby inaczej, gdyby wykorzystał swoją szansę w Zakopanem, tuż przed wybuchem małyszomanii.
Był 1999 rok. Małysz już startował, ale nie osiągał zbyt dobrych wyników. Po pierwszej serii w Zakopanem wszystkie oczy były zwrócone na Mateję. Startował z jednym z pierwszych numerów. Nie dawano mu większych szans na sukces. Znakomicie wykorzystał jednak wiatr pod narty.
Wyszedł bardzo wysoko z progu. Mijał kolejne linie i wylądował w granicach rekordu skoczni. - Świetna próba - krzyczeli do mikrofonów komentatorzy. Zmierzono mu 126 metrów, zaledwie 4,5 metra bliżej niż rekord starej, rozpadającej się Wielkiej Krokwi. Objął prowadzenie i nie oddał go już do końca pierwszej serii. Wygrywał z takimi gwiazdami jak Funaki czy Ahonen.
ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Jak skoczkowie byli testowani przed konkursem? Apoloniusz Tajner zdradza kulisy
Piotr Fijas, który w trybie awaryjnym zastąpił zwolnionego Pavla Mikeskę, szalał w gnieździe trenerskim. Jego podopieczny mógł wygrać zawody. Pozostawała jednak tylko i aż druga seria.
- Wiemy, że Robert ma często problemy z oddaniem równie dalekiej drugiej próby - obawiali się komentatorzy. W finale rywale latali daleko. Gdy Mateja siedział na belce, grafika telewizyjna pokazywała silny wiatr w plecy. Zupełnie inne warunki niż miał w pierwszej serii. "Czy sobie poradzi?" - zastanawiało się tysiące kibiców na Wielkiej Krokwi.
Już po wyjściu z progu stracili jakikolwiek nadzieje. Nie było tego dynamitu jak wcześniej. Leciał nisko i szybko klepnął na bulę. Nie doleciał nawet do 100. metra! Uzyskał zaledwie 99 metrów. To był najsłabszy skok finałowej serii! Spadł z 1. na 16. miejsce. - Chyba jeszcze nie byłem gotowy na wygrywanie - powie kilka minut później przed kamerami TVP.
Zobacz konkurs z 1999 roku, w który Mateja nie wykorzystał historycznej szansy. Skoki Polaka od 2:54 i od 16:01:
Dla Matei było to drugie z rzędu rozczarowanie w Zakopanem. Rok wcześniej także miał szansę na sukces na Wielkiej Krokwi. W deszczowym, wietrznym konkursie, zajmował 2. miejsce na półmetku. W finale, tak jak rok później, nie wytrzymał presji. Skoczył słabo i nie utrzymał pozycji na podium.
22 lata później polskie skoki narciarskie są w zupełnie innym miejscu. Teraz Biało-Czerwoni regularnie walczą o zwycięstwa. W sobotniej drużynówce w Zakopanem zajęli 2. lokatę. W konkursie indywidualnym o miejsce na podium walczyć będą Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Andrzej Stękała. Początek zawodów o 16:00.
Czytaj także:
Kontrowersyjna decyzja jury. Chodzi o drugi skok Andrzeja Stękały
Duża szansa przed Kamilem Stochem. Granerud wciąż nie rozwiązał problemu