Korespondencja z Zakopanego
- To nie wina Andrzeja - powtarzał czeski trener w każdym możliwym wywiadzie po sobotnim drugim miejscu Polaków w konkursie drużynowym na Wielkiej Krokwi. Zaufanie, wyrozumiałość, luz. Po nieudanym skoku raczej nie tego może się spodziewać zawodnik. A dzisiaj to dostał. Dzięki temu może mieć pewność, że z wolną głową i psychicznie odbudowany może startować w niedzielnym konkursie indywidualnym.
W drugiej serii Stękałę puszczono w fatalnych warunkach. Polak ostatecznie osiągnął odległość 115,5 metra. To był zdecydowanie najsłabszy rezultat ze wszystkich osiąganych przez naszą reprezentację.
Po skoku załamany Stękała podszedł do kolegów. Ci go ściskali, poklepywali. Dali do zrozumienia, że bez niego nie byłoby drużyny. Że to on osiągnął formę pozwalającą Polakom zajmować wysokie miejsca w drużynowych konkursach PŚ czy brązowy medal mistrzostw świata w lotach narciarskich. Jeden skok nie może wszystkiego przekreślić.
ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Andrzej Stękała zaskoczony przez dziennikarza. "To było głupie pytanie"
Kamil Stoch, zdecydowanie bardziej doświadczony zawodnik, zapewne wyciągnąłby z tego skoku więcej. Ale to jest siła lat przepracowanych na skoczni. Stękała tego jeszcze nie ma. Jestem jednak pewny, że będzie mieć - i to już niebawem. Szczególnie w takim zespole. Oddech i świadomość bezgranicznego wsparcia ma olbrzymie znaczenie. Przede wszystkim w dyscyplinach tak zależnych od psychiki sportowca, jak skoki narciarskie, w których wyniki rozstrzygają się w ułamkach sekund wyjścia z progu i niuansach ułożenia ciała podczas dojazdu do progu oraz w locie.
Kiedyś zapytałem Darię Abramowicz, psycholog sportową współodpowiedzialną m.in. za wspaniały sukces tenisistki Igi Świątek na kortach Rolanda Garrosa, co jest najistotniejsze w przygotowaniu zawodnika do turnieju. Od czego zależy jego dobre przygotowanie mentalne? Specjalistka bez zastanowienia odpowiedziała (parafrazuję jej słowa), że sportowiec musi mieć wokół siebie bufor stworzony z najbliższych - rodziny i członków sztabu. Ich zachowanie względem zawodnika, ich spokój i wyrozumiałość, dają mu legitymację do osiągania wielkich sukcesów.
Zresztą Polacy mają w sobie również przekorę, która sprawia, że świetnie radzą sobie w kryzysowych sytuacjach. Jest w nas szczególny rodzaj bezkompromisowości.
Kiedy wszyscy w Polsce obawiali się, że afera z niejednoznacznym wynikiem Klemensa Murańki w Oberstdorfie i chwilowe wykluczenie naszych reprezentantów podetnie im skrzydła, okazało się, że po aferze skakali jeszcze lepiej. Do tego Stoch wywalczył, po raz trzeci w karierze, zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni.
Kiedy baliśmy się, że nieeleganckie słowa Halvora Egnera Graneruda w Innsbrucku o szczęściu Stocha do warunków, zdyskredytują Polaków, to Norweg dostał rykoszetem. Od... samego siebie. Jego forma spadła bowiem w błyskawicznym tempie.
Kiedy w piątkowych kwalifikacjach zdyskwalifikowano Żyłę za nieprzepisowy kombinezon, ten w sobotę z jeszcze większą złością i przebojowością osiągał rewelacyjne rezultaty.
Atmosfera, którą w kadrze zbudował trener Michal Doleżal jest niezwykle istotna. Okazuje się, że na naszych skoczków lepiej działa luz i zrozumienie niż twarda ręka.
To wymowne. Oby tak dalej!
Dawid Góra
Od euforii do niedosytu! Jeden nieudany skok nie pozwolił Polakom wygrać! >>
Trzeci weekend z Pucharem Świata w Polsce. "Było zainteresowanie trzech innych organizatorów" >>