Puchar Świata. Błędy w skokach Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. Jan Szturc wyjaśnia, co stało się w Zakopanem

Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Kamil Stoch i Dawid Kubacki mieli w Zakopanem powalczyć o indywidualne podium. Skończyło się na miejscach w drugiej dziesiątce. - Obaj popełnili błędy techniczne na progu - przeanalizował dla nas Jan Szturc, pierwszy trener Adama Małysza.

Wobec słabszej formy w Zakopanem Halvora Egnera Graneruda liczyliśmy, że Kamil Stoch odrobi sporo punktów do Norwega w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Co prawda Polak nieco zbliżył się do lidera (z 326 do 310 pkt), ale wierzyliśmy w trochę inny scenariusz.

Skończyło się 11. pozycją. Zdecydował pierwszy skok, w który wylądował na 128. metrze. Finałowa próba na 134. metr pozwoliła Stochowi awansować z 14. na 11. miejsce.

Konkursu do udanych nie może zaliczyć też drugi z liderów z naszej kadry Dawid Kubacki. W piątek i sobotę skakał bardzo dobrze, w niedzielę znacznie słabiej. Po pierwszym skoku na 125. metr zajmował 17. miejsce. W drugiej kolejce skoczył 134,5 metra i awansował na 15. lokatę.

ZOBACZ WIDEO: Skoki. Na taką drużynę czekaliśmy od lat? "Zawsze patrzyłem z zazdrością na Norwegów"

Co się stało w skokach Stocha i Kubackiego? Czy ich forma może niepokoić? - U Kamila i Dawida pojawiły się błędy techniczne. Ich skoki nie były czyste - podkreślił Jan Szturc.

Na progu zostali z tyłu, opadło im lekko biodro i zabrakło prędkości od samego wyjścia z progu. Zwłaszcza u Dawida odbicie poszło za mocno w górę. Miał bardzo wysoką parabolę w pierwszej fazie lotu i później spadł. Dodatkowo te błędy spotęgował wiatr z tyłu - dodał.

- Na pewno stać było naszych najlepszych skoczków na lepszy konkurs w Zakopanem, ale nic się nie stało. Puchar Świata trwa dalej. Halvor Egner Granerud też wypadł słabiej na Wielkiej Krokwi - zwraca uwagę pierwszy szkoleniowiec Adama Małysza. Norweg zajął dopiero 23. miejsce.

Wobec słabszej postawy Stocha i Kubackiego, ciężar liderowania zespołowi wziął na siebie Andrzej Stękała. Znów był bardzo blisko pierwszego podium w karierze. Na półmetku zajmował 4. pozycję z zaledwie 0,1 punktu straty do trzeciego Roberta Johanssona. W finale skoczył jeszcze dalej niż w pierwszej serii (136,5 do 134 metrów). Będący przed nim rywale i wcześniej Daniel Huber skakali jednak w okolicach, albo powyżej, 140. metra. Skończyło się 5. miejscem Stękały i wyrównaniem życiówki z Titisee-Neustadt.

- Na pewno Andrzej jest na najlepszej drodze do pierwszego indywidualnego podium w karierze. Miał na nie spore szanse już w Zakopanem. Ten drugi skok wydawał się bardzo dobry technicznie na progu. Trochę zabrakło jednak w fazie lotu, żeby polecieć te kilka metrów dalej. Tak jakby Andrzej wyhamował w powietrzu. Skok był dobry, ale dało się wyciągnąć kilka metrów więcej. Właśnie w fazie lotu ma jeszcze rezerwy, trochę zostaje za nartami i na dole brakuje mu prędkości - podkreślił Jan Szturc.

Kolejne konkursy Pucharu Świata odbędą się w fińskim Lahti (23-24 stycznia). W Finlandii zaplanowano konkurs drużynowy i indywidualny. Zmagania rozpoczną się od piątkowych kwalifikacji.

Czytaj także:
Stoch i Kubacki poniżej oczekiwań. Wojciech Fortuna tłumaczy ich słabsze skoki
Polscy organizatorzy mogą być stawiani za wzór. "Wszyscy wyjechali z negatywnymi wynikami"

Komentarze (0)