"Z uwagi na nowe obostrzenia rządowe nt. COVID-19, Norweski Związek Narciarski nie będzie w stanie zorganizować zawodów Pucharu Świata do końca tego sezonu. Powodem są restrykcje dotyczące podróży oraz organizacji imprez sportowych" - poinformowała w czwartek norweska federacja narciarska.
To spory cios dla skoczków, kibiców, a także władz Pucharu Świata w skokach narciarskich. Raw Air z roku na rok zyskiwał coraz większą popularność i cieszył się dużym uznaniem wśród skoczków. Jego odwołanie było jednak wyższą koniecznością.
Władze międzynarodowej federacji narciarskiej (FIS) już myślą nad planem "B". Nie wiadomo, czy ktoś inny w marcowych terminach zorganizuje konkursy. Rozpatrywane są różne scenariusze. Swój - nie ukrywajmy - szalony pomysł rzucił także Piotr Żyła.
ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald w Zakopanem poznał niezwykłą osobę. "To było genialne!"
- Podsunąłem prezesowi pomysł, by zrobić Pol Air. Można byłoby zacząć na przykład w Wiśle na "czterdziestce", później do Goleszowa się wybrać, jeszcze Chochołów po drodze i na loty na Zakopane. O, jeszcze do Szczyrku - żartował Żyła.
Jak zareagował na ten pomysł prezes PZN, Apoloniusz Tajner? - Mówił, że nie ma problemu, tylko muszę na to dać pieniądze - odparł ze śmiechem skoczek z Wisły. Oczywiście taki turniej nie mógłby się odbyć ze względu na przepisy, ale znany z luźnego podejścia Żyła znów rozbawił dziennikarzy i kibiców.
Zresztą rozegranie kolejnych zawodów PŚ w Polsce jest mało prawdopodobne. - Na razie nie wiadomo, kto może zastąpić Norwegów. Polska raczej nie zorganizuje kolejnych zawodów w tym sezonie - poinformował WP SportoweFakty Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.
Raw Air miało rozpocząć się 13 marca w Oslo i zakończyć 21 marca w Vikersund. Po drodze skoczkowie mieliby gościć również w Lillehammer i Trondheim. Przez odwołanie tych konkursów po zakończeniu mistrzostw świata (7 marca) odbędą się tylko zawody PŚ w Planicy (25-28 marca).
Czytaj także:
Lider bezradnie rozkładał ręce. Powtórka scenariusza mało realna
PŚ w Zakopanem. Kamil Stoch może pokonać legendę. Uwaga na mistrza olimpijskiego