Styczeń 2021. Halvor Egner Granerud przyjechał do Zakopanego w znakomitej formie, jako zdecydowany lider Pucharu Świata. Po nieco słabszym Turnieju Czterech Skoczni szybko się odrodził. W Titisee-Neustadt znów skakał jak nakręcony. Był drugi w sobotę i wygrał w niedzielę.
Na koncie miał już sześć pucharowych triumfów i nagle, w styczniowy piątek w Zakopanem, zszokował wszystkich, również samego siebie. Pierwszy treningowy skok słaby, drugi jeszcze gorszy. "W kwalifikacjach na pewno już odpali" - przekonywali obserwatorzy. Nic z tego. Skakał jeszcze gorzej. Zajął 43. miejsce i ledwo awansował do konkursu.
"Co się dzieje z Granerudem?" - zastanawiały się media. Odpowiedź była w tabelce z prędkościami skoczków na najeździe. Norweg nie mógł odnaleźć się na torach Wielkiej Krokwi. Jeździł o ponad kilometr na godzinę wolniej od swoich najgroźniejszych rywali. W powietrzu tak wielkiej straty nie był w stanie nadrobić. Lądował na buli.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach
Przełamanie nie przyszło ani w sobotę, ani w niedzielę. Granerud nadal był cieniem samego siebie. W drużynówce był jednym ze słabszych ogniw Norwegów, którzy zajęli 3. miejsce. W niedzielę w serii próbnej było lepiej, skoczył powyżej 130. metra. W konkursie się jednak spiął, znów odstawał w prędkościach i skończyło się 23. lokatą, najsłabszą w sezonie.
Norweg opuścił Zakopane i znów skakał jak nakręcony. W Lahti, Willingen i Klingenthal przeskakiwał rywali o kilka metrów. Patrząc na jego próby, trudno było uwierzyć, że w Polsce skakał aż tak słabo. Koszmaru z Wielkiej Krokwi nie mógł jednak zupełnie wymazać z pamięci. Musiał z trenerem wyciągnąć wnioski, bo w lutym skoczkowie ponownie przyjechali do Zakopanego, tym razem na dwa indywidualne konkursy Pucharu Świata.
- Popracowaliśmy, poszukaliśmy rozwiązań i myślę, że będzie dobrze - mówił tuż przed piątkowymi treningami i kwalifikacjami Granerud dla "Przeglądu Sportowego". Nie kłamał. To był już zupełnie inny lider Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi. Zaczął od skoku na 127,5 metra, ale później lądował już poza 130. metrem.
Drugi trening zakończył na 2. pozycji po skoku na 136. metr. W kwalifikacjach także był drugi. Skoczył 133 metry i przegrał tylko z rodakiem Robertem Johanssonem. Udowodnił przede wszystkim sobie, że nawet w Zakopanem może daleko skakać. W sobotę i niedzielę będzie jednym z faworytów. Na szczęście dla rywali, mimo znacznie lepszych skoków, Granerud wciąż jest do pokonania na Wielkiej Krokwi. Nie musi wygrać 11. i 12. konkursu w tym sezonie.
Znacznie lepsze skoki lidera w Zakopanem to efekt przede wszystkim poprawienia sylwetki najazdowej. Tym razem nie był wolniejszy od najgroźniejszych rywali o ponad 1 km/h, ale o około 0,5 km/h. To duża różnica, która od razu dała przełożenie u Norwega na skoki o kilka metrów dłuższe. Czy tak samo będzie w sobotę podczas konkursu? Odpowiedź poznamy wieczorem. Początek zawodów o 16:00.
Do konkursu Granerud przystąpi jako zdecydowany lider Pucharu Świata. Drugiego Markusa Eisenbichlera wyprzedza o 429 punktów. Jeśli po sobotnich zmaganiach utrzyma ponad 400 punktów przewagi, to teoretycznie mógłby cieszyć się nawet z Kryształowej Kuli. W kalendarzu PŚ pozostaną bowiem cztery indywidualne konkursy do końca sezonu.
FIS szuka jednak alternatywy za odwołane Raw Air i wciąż są szanse na kolejne zawody w tym sezonie. Dlatego ewentualny triumf Graneruda w PŚ już po sobotnich zmaganiach w Zakopanem można rozpatrywać tylko w kategoriach teoretycznych.
Czytaj także:
Cisza przed burzą. Turyści przyjechali do Zakopanego
Niespodziewany triumfator kwalifikacji. Aż czterech Polaków w czołówce!