Dotychczas w sezonie 2020/21 Stoch zdecydowanie najlepiej prezentował się na przełomie grudnia i stycznia. Podopieczny trenera Michala Doleżala zanotował wtedy imponującą serię siedmiu konkursów najwyższej rangi z rzędu zakończonych w czołowej "7". Równa dyspozycja pozwoliła Stochowi 3 razy stanąć na najwyższym stopniu podium i zgarnąć Złotego Orła za triumf w 69. Turnieju Czterech Skoczni.
Wszystko albo nic
Kilka dni po zwycięstwie w niemiecko-austriackim cyklu ze Stocha zaczęło uchodzić powietrze. Reprezentant naszego kraju wygrał co prawda pierwszy konkurs w Titisee-Neustadt, ale w drugim znalazł się kilka dobrych metrów za ścisłą czołówką. 17. miejsce na Hochfirstschanze zapoczątkowało tendencję, którą trudno poprzeć racjonalnymi argumentami.
W ostatnich dziesięciu konkursach PŚ Stoch trzymał się dość specyficznej zasady. Kibice albo mogli cieszyć się miejscem na podium Polaka, albo byli zmuszeni przełknąć gorzką pigułkę w postaci miejsca w drugiej, a niekiedy nawet i trzeciej "10". Jedynym wyjątkiem od reguły był drugi konkurs w Klingenthal, który Stoch zakończył na 6. pozycji.
ZOBACZ WIDEO: Żal i smutek po porażce. Adam Małysz: Nie dziwię się, że Dawid był zawiedziony
Pozycja najazdowa w roli głównej
Zaistniała sytuacja rodzi kilka palących pytań. Najważniejsze z nich dotyczy przyczyn, jakie kryją się za tak ogromnymi wahaniami formy Stocha. 33-latek choć należy do grona najlepszych zawodników w historii, momentami przywodzi na myśl młodego adepta skoków, który stale szuka sposobu na utrwalenie efektywnych mechanizmów.
Jak się okazuje, bolączką Stocha jest pozycja najazdowa. Składowa skoku, która walnie przyczyniła się do jego sukcesu w TCS, to w przypadku trzykrotnego mistrza olimpijskiego obosieczna broń. Co gorsza, trudno powiedzieć, dlaczego nie udało się puścić w zapomnienie jej negatywnego oddziaływania.
- Obserwując skoki przed telewizorem, można zauważyć, że Kamil popełnia błąd na najeździe. Jest wycofany, za mało aktywny przy progu, już w samej końcówce. Wygląda to tak, jakby Kamil przerzucał tylko swoje ciało, przez co za progiem brakuje przyspieszenia - mówi WP SportoweFakty pierwszy trener m.in. Andrzeja Stękały i Macieja Kota, Kazimierze Długopolski.
- Cała sytuacja jest zastanawiająca. To zadziwiające, że przez większość sezonu tak znakomity zawodnik i równie znakomici trenerzy nie mogą sobie poradzić z tym błędem - dodaje Długopolski.
Jeszcze nie wszystko stracone
Mimo problemów, jakie trapią w tej chwili Stocha, Długopolski nie ma zamiaru przekreślać jego szans na dobry wynik na dużej skoczni w Oberstdorfie. Przeciwnie,
emerytowany kombinator norweski wierzy w doświadczonego Polaka. W jego opinii mistrz świata z 2013 roku wciąż ma szansę zakończyć tegoroczny czempionat z przytupem.
- Jeśli uda się skorygować błąd na najeździe, Kamil na pewno będzie bardzo groźny. Osobiście spodziewam się, że polski skoczek powalczy o medal. Nie ulega wątpliwości, że bukmacherzy widzą w tej walce trzech reprezentantów naszego kraju - Kubackiego, Żyłę i właśnie Stocha - podsumowuje 70-letni fachowiec.
Do końca mistrzostw świata w Oberstdorfie pozostały dwa konkursy z udziałem mężczyzn. Zmagania indywidualne odbędą się w piątek 5 marca. Na sobotę 6 marca zaplanowano natomiast rywalizację drużynową.
Czytaj także:
Stres jest ogromny. Ojciec Kamila Stocha obawia się o syna
Oberstdorf 2021. Halvor Egner Granerud zostanie w mieście mistrzostw przez 14 dni. "Jest wyczerpany"