"To jest w tym upadku najgorsze". Rafał Kot skomentował dramat na skoczni Daniela Andre Tandego
Do teraz mrozi krew w żyłach. Przy prędkości ponad 100 km/h Daniel Andre Tande runął na zeskok. Helikopterem trafił do szpitala. Rafał Kot, były fizjoterapeuta polskich skoczków, zwrócił uwagę, co w upadku Norwega martwi najbardziej.
Dalsza część schematu trwała. Ułożenie pozycji najazdowej, kolana zgięte i nabieranie prędkości. Rozpędził się ponad 100 km/h i zaczęło się piekło. Wybił się i rozpoczął dramatyczną walkę o przetrwanie. Narty nie wyszły równo.
- Miał ułamki sekund, żeby w tym powietrzu zrobić cokolwiek i trochę poskładać się - mówi dla WP SportoweFakty Rafał Kot, były fizjoterapeuta polskich skoczków i dodaje: - Zrobił co mógł.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz wpadł na świetny pomysł. "Musiał mnie do tego przekonać"Przy tak potężnej prędkości i utracie panowania nad nartami zaraz po wyjściu z progu nie miał jednak żadnych szans uratować się przed upadkiem. Był jednak w stanie skulić się i przybrać zamkniętą pozycję, która chociaż trochę zamortyzowała uderzenie. Zderzenie z zeskokiem i tak było jednak z potworną siłą, na co zwraca uwagę Rafał Kot.
- Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że Daniela po pierwszym uderzeniu w zeskok odbiło i jeszcze raz spadł i dopiero zaczął zsuwać się. Musiał naprawdę bardzo mocno uderzyć o zeskok, dlatego boję się, że mógł doznać kilku urazów - podkreśla rozmówca WP SportoweFakty.
Zaraz po upadku przy Tande pojawiły się służby medyczne. Na noszach Norweg został zabrany z zeskoku. Helikopterem poleciał do szpitala. Sandro Pertile, dyrektor PŚ, poinformował, że stan Norwega jest stabilny. Później kolega Tande z drużyny, Robert Johansson, przekazał dziennikarzowi TVP, że skoczek oddycha samodzielnie (więcej TUTAJ).
Sam upadek z pewnością na długo pozostanie jednak jego w pamięci. Tak samo jak kolegów z reprezentacji i rywali, którzy po dramacie Tandego zostali na skoczni i rywalizowali w pierwszym z czterech konkursów PŚ w Planicy. Zawody wygrał Kobayashi przed Eisenbichlerem i Geigerem. Najlepszy z Polaków Piotr Żyła był 10.
Mimo że dalekich lotów w zawodach nie brakowało, wielu skoczków powściągliwie cieszyło się z nich. Wiedzieli, co kilkadziesiąt minut wcześniej wydarzyło się z Norwegiem. Najbardziej przeżywali to na pewno rodacy Tande. Widać to po wynikach. Robert Johansson był tylko siódmy. Z kolei Halvor Egner Granerud w ogóle nie awansował do finałowej serii. Po wyjściu z progu miał ogromne problemy, ale wyratował się przed upadkiem. Był 37.
- Każdy ze skoczków w jakimś stopniu miał w głowie to, co wydarzyło się z Tande. Wiedzą, że ich też to mogło spotkać. Jeśli zawodnik mówi, że nie boi się lotów na skoczni mamuciej, to albo kłamie, albo jest niespełna rozumu. Każdy z nich czuje respekt do takich obiektów - zapewnia Rafał Kot.
Drugi indywidualny konkurs w Planicy rozpocznie się w piątek o 15:00.
Czytaj także: twitter reaguje na niepowodzenia Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. "Niestety, zerujemy ten licznik"
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)