"Nie jestem w stanie patrzeć". Michal Doleżal przeżył to, co wydarzyło się na koniec sezonu

- Gdy zobaczyłem, co się dzieje, od razu odwróciłem głowę - tak upadek Tandego opisuje Michal Doleżal. Trener polskich skoczków mówi nam o aktualnej sytuacji epidemiologicznej w Czechach i dlaczego Biało-Czerwoni słabo skakali w Planicy.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Michal Doleżal Newspix / EXPA/ Tadeusz Mieczynski / Na zdjęciu: Michal Doleżal
W serii próbnej, na początku długiego weekendu w Planicy, Daniel Andre Tande koszmarnie upadł. Zaraz po wyjściu z progu stracił panowanie nad nartami i z prędkością ponad 100 km/h uderzył o twardy jak beton zeskok. Był reanimowany. W ciężkim stanie trafił do szpitala. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej.

Po kilku dniach został z niej wybudzony. Następnie przetransportowano Norwega do ojczyzny, gdzie przeszedł operację obojczyka. Wyszedł już ze szpitala (więcej TUTAJ). Teraz czeka go rehabilitacja. Michal Doleżal był w gnieździe trenerskim, gdy upadł Tande. Trener polskich skoczków opisał swoją reakcję na makabryczny wypadek Norwega.

W wywiadzie Czech odniósł się również do stanu epidemii w swoim kraju. Jeszcze kilka tygodni temu nasi południowi sąsiedzi byli w krytycznej sytuacji. Dziennie mieli nawet po 15 tys. zakażeń, a średnia tygodniowa wynosiła 12 tys. Sytuacja uległa jednak znacznej poprawie, tygodniowa średnia zakażeń spadła do 3,7. Trener Doleżal zdradził, od jakiego segmentu Czesi zaczęli znosić obostrzenia.

Szymon Łożyński, WP SportoweFakty: pana ojczyzna, Czechy, wychodzi na prostą po trzeciej fali pandemii?

Michal Doleżal, trener polskich skoczków: Sytuacja jest zdecydowanie lepsza niż jeszcze kilkanaście dni temu. Przede wszystkim został zniesiony stan wyjątkowy.

ZOBACZ WIDEO: Szef misji olimpijskiej Tokio 2020 o szczepieniach dla sportowców. "To ma dodać im pewności w przygotowaniach"

Co z obostrzeniami? Są już łagodniejsze?

Tak. Przede wszystkim odetchnąć z ulgą mogą rodzice. Dzieci w klasach od pierwszej do piątej mogły już wrócić do szkół. Gdy panował twardy lockdown, to nie był łatwy okres dla Czechów. Liczba zakażeń jednak spadła i patrzymy z optymizmem w przyszłość.

Trudno było jeździć na kolejne zawody Pucharu Świata rozgrywane przy pustych trybunach?

Nie było czuć atmosfery wielkiego sportowego święta, zwłaszcza w Polsce. Wierzymy, że już kolejny zimowy sezon odbywać się będzie z kibicami. Nikt jednak nie może tego zagwarantować. Trzeba poczekać, jak w poszczególnych krajach rozwinie się system szczepień.

Co się stało w końcówce sezonu w Planicy? Czemu pana podopieczni skakali znacznie słabiej niż przez pozostałą część sezonu?

Na początku w Planicy chłopaki skakali jeszcze dobrze, ale później zmagania nie były już dla nas udane. Jednym z powodów obniżenia dyspozycji mógł być brak rytmu startowego, bo ponad dwa tygodnie nie było zawodów. Co prawda trenowaliśmy w Zakopanem, ale to jednak nie to samo, co zawody.

Mocno pan przeżył upadek Daniela Andre Tandego w Planicy?

Gdy tylko zobaczyłem, co po wyjściu z progu zaczyna dziać się z Norwegiem, to natychmiast obróciłem się. Nie jestem w stanie do końca patrzeć na takie upadki. Sam jako skoczek też przeżyłem bardzo poważne upadki i wiem, jak to boli. Zdaję sobie także sprawę, jak taka sytuacja może wpłynąć na skoczka. Wierzę jednak, że Daniel szybko wróci do zdrowia i będzie mógł dalej skakać.

To był dla pana najlepszy sezon w karierze trenerskiej?

Sezon był bardzo udany. Wygraliśmy Turniej Czterech Skoczni, przywieźliśmy medale z mistrzostw świata. Wiele razy stawaliśmy na podium. Emocji było mnóstwo. Jedna ważna impreza goniła drugą. Do tego dochodziły testy na koronawirusa, po których zawsze z niepokojem czekało się na wynik. Dlatego po zakończeniu sezonu przez kilka dni kompletnie nie myślałem o skokach, cieszyłem się czasem spędzonym z rodziną. Długo jednak bez skoków nie wytrzymałem. Rozmyślam już o kolejnym sezonie i wiem, że stać nas na jeszcze więcej niż to, co wywalczyliśmy w ostatnich miesiącach.

W Planicy rozmawiał pan z doktorem Pernitschem, specjalistą od przygotowania fizycznego w polskiej kadrze. Będą zmiany w treningach?

Mniej więcej 75 procent ćwiczeń, jakie wykonywali do tej pory zawodnicy, zostanie utrzymane. Chcemy jednak wprowadzić kilka zmian. Szczegółów na razie nie chcę jednak zdradzać. Nie będzie to jednak rewolucja, ponieważ sposób przygotowań jaki dotychczas stosowaliśmy, przynosi oczekiwane rezultaty.

Rozpoczęliście już przygotowania do nowego sezonu?

Tak. Zawodnicy otrzymali szczegółową rozpiskę z treningami na siłowni. Na razie pracują pod okiem moich asystentów. Niedługo też przyjadę do Polski. Na 95 procent mamy już przygotowany cały plan przygotowań do sezonu olimpijskiego. Będziemy trenować zarówno w Polsce jak i na zagranicznych obiektach. Mamy nadzieję, że dzięki szczepieniom łatwiej będzie latem podróżować, co ułatwi zgrupowania. Nie chcemy trenować tylko w Polsce, bo do treningu potrzebne są skoki na obiektach o różnej charakterystyce.

Piotr Żyła czy Kamil Stoch wieku nie oszukają. Nie musimy się martwić o ich motywację do dalszego skakania?

Nie. Wszyscy kadrowicze są bardzo zmotywowani przed sezonem olimpijskim. Najlepiej pokazuje to fakt, że po Planicy szybko zabrali się do dalszej pracy. Widać u nich ogromny zapał.

Czytaj także: Sandro Pertile: To był jeden z najlepszych okresów w moim życiu

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×