Zwrot akcji. Nowe informacje o konkursach Pucharu Świata w skokach w Wiśle

Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: Piotr Żyła
Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: Piotr Żyła

W tym roku po raz pierwszy od czterech lat Wisła nie miała już organizować kolejnej inauguracji zimowego Pucharu Świata. Wciąż realny jest jednak plan, że znów to w Polsce skoczkowie rozpoczną walkę o kryształową kulę. Jest jednak jeden warunek.

Z jednej strony zaszczyt i powód do dumy, a z drugiej wielkie wyzwanie organizacyjne i finansowe. Od 2017 roku, mimo że pogoda była mało zimowa, Andrzej Wąsowicz i jego ludzie robili, co mogli, by dobrze przygotować skocznię w Wiśle na inaugurację Pucharu Świata.

Naturalnego śniegu było jednak jak na lekarstwo, a temperatury bardziej przypominały późną wiosnę niż kończącą się jesień. Mimo to organizatorzy stawali na wysokości zadania. Ponosili gigantyczne koszty przy produkcji sztucznego śniegu, wkładali masę wysiłku, by utrzymać go na skoczni, ale nagroda była piękna. Co roku inauguracja odbywała się zgodnie z planem, a z roku na rok skocznia zbierała coraz lepsze oceny za jej przygotowanie.

Andrzej Wąsowicz, dyrektor PŚ w Wiśle, nie ukrywał jednak, że po przygotowaniu tylu inauguracji Wisła zasłużyła na organizację zawodów w późniejszym terminie. Najlepszym byłby styczeń, kiedy w polskich górach zwykle panuje sroga zima i odchodzą gigantyczne koszty produkcji sztucznego śniegu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wakacje gwiazdy reprezentacji Polski. Widoki zapierają dech w piersiach

Na najbliższy sezon zimowy FIS nie przewidział jednak aż tak dobrego terminu dla Wisły w PŚ. Zdecydował tylko o minimalnym przesunięciu miejsca dla Polaków. I tak zmagania w Wiśle, według wstępnego kalendarza, miałyby odbyć się w dniach 3-5 grudnia. Byłby to trzeci weekend pucharowy. Inaugurację zaplanowano natomiast w Niżnym Tagile, a tydzień później skoczkowie mieliby rywalizować w Kuusamo.

Okazuje się jednak, że wciąż możliwy jest plan, że to Wisła po raz piąty z rzędu zorganizuje inaugurację Pucharu Świata. - Władze miasta Wisły wysłały pismo do PZN, że wolałyby termin listopadowy. Wtedy w mieście nie ma jeszcze turystów, a taka impreza przyciągnęłaby tłumy - mówi nam Andrzej Wąsowicz, dyrektor PŚ w Wiśle.

Organizatorzy zawodów są skłonni przychylić się do wniosku władz Wisły. Dla nich nie ma wielkiej różnicy, czy konkursy odbędą się pod koniec listopada, czy na samym początku grudnia. W tym okresie w Beskidach od kilku lat nie było porządnej zimy, dlatego i tak zdają sobie sprawę, że będą musieli wyprodukować sztuczny śnieg na oba terminy.

Żeby jednak zmagania w listopadzie były realne, musi zostać spełniony jeden warunek. - Wierzymy, że jesienią pandemią odpuści i gospodarka zacznie pracować na pełnych obrotach. Tym samym trybuny obiektów sportowych zostałyby otwarte, a my moglibyśmy wpuścić kibiców. Tylko wtedy jest sens ponownie ubiegać się o inaugurację PŚ u nas - tłumaczy Andrzej Wąsowicz.

Na najbliższym posiedzeniu FIS-u, w sprawie ustalenia ostatecznego kalendarza PŚ na sezon 2021/2022, PZN ma zaproponować zatem zmianę terminu dla Wisły na listopadowy. Jeśli FIS nie wyrazi zgody, wówczas Wisła zorganizuje zmagania tak jak wstępnie planowano, czyli w dniach 3-5 grudnia bieżącego roku.

Z kolei w sezonie po igrzyskach olimpijskich (2022/2023) jest szansa, że Wisła dostanie termin zawodów taki, jaki marzy się miejscowym organizatorom od kilku lat.

- W Zakopanem Sandro Pertile poinformował nas, że jest szansa w pierwszym sezonie po igrzyskach olimpijskich na polski turniej w styczniu, czyli zawody u nas w Wiśle, w Szczyrku i w Zakopanem. Dla nas jest to najlepszy termin, bo są zdecydowanie większe szanse na zimową pogodę. Przygotowanie skoczni jest łatwiejsze i tańsze niż w listopadzie. Dla kibiców byłby to też idealny termin - wyjaśnia Andrzej Wąsowicz.

Czytaj także:
Sandro Pertile: To był jeden z najlepszych okresów w moim życiu
Adam Małysz o przyszłości trenera Polaków. "Michal jest na tak"

Źródło artykułu: