Pierwsze informacje na temat stanu zdrowia Zbigniewa Klimowskiego były niepokojące. Media informowały, że pierwszy trener Kamila Stocha trafił w ciężkim stanie do szpitala po tym jak zakaził się koronawirusem.
Doszło do tego w kwietniu, a przez miesiąc trwała walka o życie. Klimowski dodał, że COVID-19 rozłożył go w ciągu dwóch dni. Na szczęście wrócił do zdrowia i - jak powiedział w rozmowie z portalem skijumping.pl - planuje już powrót do pracy.
- To nie były przelewki. (...) Dowiedziałem się, że było bardzo źle. Mam cztery tygodnie wyjęte z życia - tłumaczył Klimowski. - Początkowo nie było strasznych objawów. Wyskakiwała jakaś temperatura, natomiast po jednej z kąpieli żona zauważyła, że coś jest nie tak. Zadzwoniła po karetkę i zabrała mnie do szpitala - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Piotr Lisek zrobił show na początku wywiadu. "Poczekaj, mogę zrobić"
Klimowski do domu wrócił dopiero w czerwcu. Z jednego szpitala trafił do drugiego, w którym rozpoczął następnie rehabilitację. Przyznał, że wszyscy byli zaskoczeni, że tak szybko wrócił do siebie.
Wciąż jednak nie może pozwolić sobie na większy wysiłek - wejście pod górkę powoduje u niego zadyszkę. Dodajmy, że Zbigniew Klimowski zastępowany jest obecnie przez Daniela Kwiatkowskiego, ale we wrześniu chciałby już wrócić do pracy trenera.
- Na ten moment skupiam się na rehabilitacji. Sądzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Nazwisko zastępcy było decyzją Polskiego Związku Narciarskiego (PZN), natomiast ja mam cały czas otwartą drogę. Chcę współpracować z tą grupą, a federacja jest ku temu skłonna. Takie otrzymałem obietnice - zakończył.
Czytaj także:
- Takiego miejsca w Zakopanem jeszcze nie było. Kamil Stoch przygotował niespodziankę dla fanów
- Nasi skoczkowie zaskoczyli. Rzadko widzimy ich w takich strojach