Jeden z największych dramatów w skokach. Szaranowiczowi łamał się głos

Na skoczni w Ruce panują trudne warunki pogodowe. Porywisty wiatr utrudnia przeprowadzenie sprawiedliwej rywalizacji. 29 listopada 2003 roku przekonał się o tym Thomas Morgenstern, który na Rukatunturi zaliczył bardzo groźnie wyglądający upadek.

Maria Chenczke
Maria Chenczke
Thomas Morgenstern miał groźny upadek na skoczni w Kuusamo w 2003 roku Getty Images / Alexander Hassenstein/Bongarts / Na zdjęciu: Thomas Morgenstern miał groźny upadek na skoczni w Kuusamo w 2003 roku
Słynny Austriak w 2014 roku podjął decyzję o zakończeniu sportowej kariery. Powodem był strach spowodowany licznymi upadkami, których skoczek doznał - najpierw w Kuusamo, później w Titisee-Neustadt i Kulm. Podczas tego pierwszego miał zaledwie 17 lat i całą karierę przed sobą.

Pogoda w dniu zawodów nie sprzyjała zawodnikom. Wiatr nie pozwolił na przeprowadzenie kwalifikacji, jednak jury zadecydowało o rozegraniu konkursu. Silne podmuchy powodowały ze zawody ciągnęły się w nieskończoność i były co chwilę przerywane. Poza młodym Austriakiem upadek zaliczyło również dwóch skoczków. Najpierw Szwed Johan Eriksson, który popełnił błąd podczas lądowania. Nic mu się na szczęście nie stało. Kolejnym zawodnikiem był Andreas Kofler, którego upadek wyglądał poważniej - upadł na bulę, kilkakrotnie przekoziołkował, łamiąc przy tym swoją nartę. Przed tragedią musiał bronić się również Martin Schmitt, który lądował awaryjnie na 50. metrze. Wszystkie te sytuacje nie przekonały Waltera Hofera i Miriana Tepesa do podjęcia decyzji o zakończeniu rywalizacji.

Włączono Morgensternowi zielone światło. Jak się okazało, była to decyzja błędna, a kibicom oglądającym zawody przed telewizorami upadek mistrza świata z Oslo na zawsze będzie się kojarzyć ze słowami Włodzimierza Szaranowicza: "Fatalna sprawa. To świadczy o tym, że ten konkurs jest strasznie ryzykowny. Za bardzo rzucił się do przodu. Narta złapała powietrze. Niestety upadł na kręgosłup. Najgorszy z możliwych upadków. To może mieć fatalne następstwa". Młody skoczek, który był wówczas uważany za wschodzącą gwiazdę, z dużej wysokości upadł na bulę, co mogło skończyć się urazem kręgosłupa.

ZOBACZ WIDEO: Kto zostanie nowym prezesem PZN? "Kandydatem środowiska narciarskiego jest Adam Małysz"

"Fińskie niebo rozświetlał wówczas mój pomarańczowy kombinezon. Wszystko wydawało się idealne - pozycja dojazdowa, wybicie, przejście w fazę lotu - i zapowiadało triumf, do momentu gdy nagle w powietrzu obydwie narty uderzyły w moje ciało. Przekoziołkowałem do przodu i zobaczyłem, że moja prawa narta się wypina. Przerażające uczucie! Z jednej strony wszystko dzieje się niewiarygodnie szybko, z drugiej trwa całą wieczność. Czujesz, jak twoje ciało obraca się w powietrzu. Tracisz orientację i już nie wiesz, gdzie jest góra, a gdzie dół" - pisał po latach w swojej autobiografii "Moja walka o każdy metr".

"Poczułem, że nie jestem w stanie wytrzymać bólu. Wtedy padłem na plecy, ślizgając się jeszcze głową w dół. Wzrok utkwiłem w martwym punkcie. Byłem w szoku i cieszyłem się, że moje ciało nie poniewiera się już tak bezwładnie. Leżałem na plecach i płakałem. (…) W karetce nie miałem najlepszych przeczuć. To nie był niegroźny upadek, ale zdarzenie, które już na początku sezonu pokazało mi, co tak naprawdę może się stać" - opisywał sytuację zdobywca Kryształowej Kuli w sezonach 2007/2008 oraz 2010/2011. Mówiono o możliwych złamaniach i poważnych obrażeniach. Trafił do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu, a złamał jedynie mały palec.

Morgenstern szybko wrócił do pełni sił i Turniej Czterech Skoczni rozpoczął od drugiego miejsca. Całą imprezę zakończył na wysokiej czwartej pozycji. Austriak, mimo sprawnej rekonwalescencji, zarówno po tym upadku jak i kolejnych, w wieku 27 lat podjął decyzję o zakończeniu kariery (WIĘCEJ TUTAJ).

"Długo nie mogłem przyjąć do wiadomości, ze już sobie z tym nie poradzę. Że już nie chcę sobie z tym radzić. Nie jestem osobą, która pragnie przez własne słabości odnieść porażkę. Kto zresztą tego chce? Nagle jest - decyzja. W tym momencie. I ona nie jest jak porażka albo upokorzenie. Przeciwnie" - pisał pod koniec książki mistrz olimpijski z Turynu. Z latania nie zrezygnował - zamienił jednak narty na helikopter. Już 2012 roku zrobił licencję pilota, jednak z powodu licznych treningów i przygotowań do sezonu, wolnego czasu miał niewiele. Po zakończeniu kariery postanowił poświęcić się pasji. Założył nawet firmę The Thomas Morgenstern Helicopter Company, by móc pokazywać ludziom austriackie krajobrazy.

Czytaj także: Horror na skoczni. Trybuny zamarły, a komentatorzy zamilkli

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×