Według Ministerstwa Zdrowia, Polska jest w szczycie IV fali pandemii. Liczba średnich dziennych zakażeń przekracza 23 tys. Przytłaczająca jest liczba zgonów. Tylko w sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 502 osobach, które zmarły po zakażeniu COVID-19.
Patrząc na zachowanie kibiców pod skocznią w Wiśle, te liczby nie robią na społeczeństwie większego wrażenia. - Przyzwyczailiśmy się do pandemii i to jest smutna i niepokojąca informacja - powiedział nam w Wiśle Rafał Kot, były fizjoterapeuta kadry polskich skoczków, który na co dzień pracuje w klinice w Nowym Targu.
- Pamiętam jak dzisiaj jak na początku pandemii było po 580 przypadków zakażeń w kraju i Policja nie wpuszczała obcych samochodów do Zakopanego. Teraz mamy prawie tyle zgonów i to nie robi już na ludziach żadnego wrażenia. To jest przykre. Kibice chodzą tutaj bez maseczek, nie zachowują odległości, a my - jako organizatorzy - nie mogliśmy nawet skontrolować, czy rzeczywiście są zaszczepieni. To jest dla mnie niepojęte - dodał nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Na kim wzoruje się polski talent? Zaskakująca odpowiedź 18-latka
Organizatorzy zrobili co trzeba. Kilkanaście tygodni temu, gdy IV fala pandemii dopiero się rozkręcała, zdecydowali się na PŚ w Wiśle sprzedawać bilety tylko w pełni zaszczepionym przeciwko koronawirusowi.
Zainterweniował jednak rzecznik Praw Obywatelskich. Po jego liście do PZN, zdecydowano się wyodrębnić mały, na kilkadziesiąt osób, sektor dla osób niezaszczepionych. Zdecydowana większość z 6,1 tys. kibiców, która oglądała pod skocznią w Wiśle drużynówkę, w teorii była jednak w pełni zaszczepiona przeciwko COVID-19.
Dlaczego piszemy o scenariuszu teoretycznym? Bo w praktyce nikt nie mógł zweryfikować, czy fani faktycznie się zaszczepili i zgodnie z prawdą zaznaczyli klauzulę, że są zaszczepieni. Ani na stronie internetowej przy kupowaniu biletów, ani podczas wpuszczania na skocznię organizatorzy - mimo chęci i przygotowania pod względem technicznym - nie mogli prosić o pokazanie certyfikatów zaszczepienia (dostępnych w wersji papierowej albo w aplikacji Mój Obywatel).
Jak dowiedzieliśmy się w Urzędzie Ochrony Danych Osobowych, w Polsce nie ma podstawy prawnej, która umożliwiałaby organizatorom takich wydarzeń jak Puchar Świata w skokach sprawdzanie certyfikatów. W Wiśle organizatorzy chęci do sprawdzania mieli, ale pozostając w zgodzie z prawem, weryfikować zaszczepienia kibiców nie mogli.
I tak nikt nie jest w stanie ocenić, czy rzeczywiście prawie 6,1 tys. kibiców pod skocznią w Wiśle było zaszczepionych. Można jednak ocenić, czy przy tak zaawansowanej IV fali pandemii, Polacy chociaż trochę starają się minimalizować ryzyko zakażenia. Wnioski nie są optymistyczne.
Lekarze ostrzegają, nawet pełne zaszczepienie nie gwarantuje nam w stu procentach ochrony przez zakażeniem. Zwłaszcza teraz, w szczycie IV fali, przy tak wielu osobach, które były pod skocznią, fani powinni mieć założone maseczki. Podczas sobotniej drużynówki była zaledwie garstka kibiców, która w tłumie pod skocznią, miała poprawnie zabezpieczone usta i nos. Wyglądało to tak:
Szczepienia umożliwiły wielu kibicom powroty na stadiony czy na skocznię. Oprawa sobotnich zawodów była piękna. Morze biało-czerwonych flag i szalików, krzyki fanów i głos trąbek robiły wrażenie. Zabrakło jednak, przy takich tłumach, maseczek.
Maseczki nosili i noszą natomiast skoczkowie, trenerzy i obsługa zawodów. Jest to wymóg FIS-u na cały sezon skoków i nie zmienił tego fakt, że prawie wszyscy w Pucharze Świata są zaszczepieni.
W samym konkursie drużynowym Polacy zajęli 4. pozycję. Wygrali Austriacy o 0,3 punktu przed Niemcami. 3. miejsce zajęli Słoweńcy. W niedzielę w Wiśle konkurs indywidualny. Początek o 16:00.
Czytaj także:
"Skoki bywają brutalne". Żyła ocenił "drużynówkę"
Trybuny w Wiśle nagle ucichły. Było pięknie i wtedy skoczył Dawid Kubacki!