Kobayashi już tak nie błyszczy. Czy Japończyk będzie walczył o złoto na ZIO?

Expa/Newspix.pl / EXPA/ JFK / Na zdjęciu: Ryoyu Kobayashi
Expa/Newspix.pl / EXPA/ JFK / Na zdjęciu: Ryoyu Kobayashi

Wiele wskazywało na to, że będzie to jego sezon. Po kilku zwycięstwach nadeszła jednak delikatna obniżka formy. Musiał uznać wyższość rywali. Jego pozycja lidera PŚ także jest zagrożona. Na ZIO zapowiada się emocjonująca walka o najwyższe lokaty.

W tym artykule dowiesz się o:

[h2]

Przed sezonem Ryoyu Kobayashi był wymieniany w gronie tych, którzy mają walczyć o najważniejsze tytuły. Rywalizację rozpoczął od drugiego miejsca w Niżnym Tagile. W Ruce nie dał szans rywalom i stanął na najwyższym stopniu podium. Później nadeszła przerwa, spowodowana uzyskaniem pozytywnego wyniku na COVID-19. Zastanawiano się wówczas, czy opuszczenie zawodów wpłynie na jego dyspozycję.[/h2]
O jakiejkolwiek słabszej formie po powrocie nie było mowy. Zajął siódmą lokatę w pierwszym konkursie rozgrywanym w Klingenthal, jednak już kolejnego dnia okazał się najlepszy. Tydzień później także zameldował się na pierwszym i drugim miejscu. - Warunki były bardzo trudne, ale koncentrowałem się tylko na moich skokach. To zadziałało i moje skoki wyszły bardzo dobrze – mówił po zwycięstwie dla TVP Sport.

ZOBACZ WIDEO: Czego PZN oczekuje od skoczków na igrzyskach? Małysz zareagował dosadnie

Kolejnym przystankiem był Turniej Czterech Skoczni. Japończyk wygrał trzy pierwsze konkursy i tylko jedne zawody dzieliły go od przejścia do historii. Stanął przed szansą, by wygrać wszystkie konkursy jednej edycji. Sztuka ta udała mu się w roku 2019, kiedy dołączył do Hannawalda i Stocha. Nikt jednak nie zdobył Wielkiego Szlema dwukrotnie. W Bischofshofen zajął jednak "dopiero" piąte miejsce. Powtórzyć wyczynu się nie udało.

- Na pewno było trochę stresu u Ryoyu. Chciał zaprezentować się bardzo dobrze podczas czwartego konkursu. Trafił na gorsze warunki, ale też ten pierwszy skok nie był już tak dobry jak poprzednie. Ostatnia próba okazała się niezła technicznie, ale też nie odleciał, jak powinien. Myślę, że koncentrował się przede wszystkim na tym, żeby wygrać cały turniej – mówił na antenie TVN24 Adam Małysz.

Ryoyu Kobayashi
Ryoyu Kobayashi

Po turnieju skoczkowie zostali w Austrii, a następnie rywalizacja przeniosła się do Polski. Kobayashi od konkursu noworocznego jest w posiadaniu plastronu lidera Pucharu Świata. Jego przewaga jednak w ostatnich konkursach, zamiast wzrastać, maleje.

Zakładano, że Japończyk zdominuje ten sezon, tak jak dokonał tego w sezonie 2018/19, kiedy sięgnął po Kryształową Kulę, a na 28 konkursów, w których wystartował, wygrał aż 13 z nich. Na to się jednak nie zanosi. Zarówno w Bischofshofen jak i Zakopanem zabrakło dla niego miejsca na podium. Dwukrotnie zajął czwarte miejsce. Podczas rywalizacji na Wielkiej Krokwi był liderem po pierwszej serii, ostatecznie jednak musiał uznać wyższość rywali.

W zawodach na najwyższym stopniu podium stawał Marius Lindvik, dla którego jest to najlepszy sezon w karierze. W klasyfikacji generalnej przesunął się na trzecią pozycję. Ustępuje jedynie Kobayashiemu i Geigerowi. Jego strata do prowadzącego wynosi 198 punktów. Jeśli dalej będzie prezentował tak wysoką formę, to walka o końcowy triumf może być wyrównana do ostatnich zawodów. - Moje skoki były dzisiaj naprawdę dobre, zwłaszcza ten w serii finałowej, jestem więc bardzo zadowolony. Weekend w Zakopanem zaliczam do bardzo udanych. Fajnie, że znów mieliśmy okazję skakać przy pełnych trybunach. Moim celem jest oddawać dalekie skoki. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć medal na igrzyskach – mówił po zwycięstwie dla berkutschi.com

Warto jednak przypomnieć, że Norweg w ubiegłym sezonie również triumfował na Wielkiej Krokwi. Następnie przyszedł zdecydowany spadek formy i zdarzały się zawody, w których młody skoczek nie awansował do serii finałowej. Jak będzie tym razem?

Przed skoczkami zawody w Niemczech. Najpierw spróbują swoich sił w Titisee-Neustadt, a następnie udadzą się do Willingen, gdzie czeka ich ostatni sprawdzian przed najważniejszą imprezą sezonu. Kobayashi, mimo delikatnego spadku formy, nadal jest stawiany wśród tych, którzy mają walczyć o medale. W Pjongczangu indywidualnie najwyżej został sklasyfikowany na siódmej pozycji. Za kilka tygodni będzie chciał poprawić to osiągnięcie. Chętnych do zwycięstwa jest jednak kilku.

Czytaj także:
Sensacja w mistrzostwach Norwegii!
Aleksandra Król mówi otwarcie: "Jadę do Pekinu po medal"

Źródło artykułu: