Ci skoczkowie mogą mówić o wielkim szczęściu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Skoki narciarskie to piękny i widowiskowy sport, niosący jednak niebezpieczeństwo groźnych upadków. Ci skoczkowie doświadczyli tego na własnej skórze, choć i tak mogą mówić o szczęściu w nieszczęściu.

1
/ 5

Chyba nie ma skoczka narciarskiego, którego kariera byłaby bardziej naznaczona groźnymi upadkami, niż popularny "Morgi". Wszyscy pamiętają salto jakie wykonał podczas inauguracji sezonu w 2003 roku, oraz to, że jedynymi obrażeniami jakich wtedy doznał były otarcia skóry i złamany palec u nogi. Kilkanaście lat później Austriak znów upadł - najpierw podczas zawodów w Titisee - Neustadt ("reaktywacja" nastąpiła jeszcze szybciej niż po zdarzeniu w Kuusamo), ale to upadek na mamuciej skoczni w Kulm w 2014 roku był najbardziej znamiennym dla Austriaka, choć i tym razem wszystko mogło skończyć się znacznie gorzej. Na szczęście skoczek nie poddał się i po heroicznej walce o powrót do pełni sił zdobył medal podczas igrzysk olimpijskich w Soczi.

2
/ 5

Los był łaskawy także i dla Szwajcara, którego upadki mogły mieć znacznie poważniejsze konsekwencje. Pierwszy z nich miał miejsce tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Salt Lake City, podczas treningu w Willingen. Choć wypadek wyglądał groźnie, Ammann nie odniósł większych obrażeń, a niedługo później został podwójnym mistrzem olimpijskim. Także wypadek w Bischofshofen - tuż po wylądowaniu skoczek zachwiał się, stracił równowagę i upadł - mógł się skończyć znacznie gorzej. Po rehabilitacji Szwajcar był już jednak gotów wrócić do skakania, choć lęk pozostał.

3
/ 5

Silny podmuch wiatru znów przyczynił się do koszmarnie wyglądającego upadku, który po raz kolejny rzucił złe światło na zawody w fińskim Kuusamo. Tym razem jego ofiarą padł niemiecki skoczek, Andreas Wellinger. Na szczęście obrażenia nie były tak poważne, jak wydawało się na samym początku. Niemiec wprawdzie doznał kontuzji barku, która wykluczyła go ze startu w zawodach, ale to i tak nic w porównaniu z tym, co mogło się stać.

4
/ 5

Polscy kibice zamarli, kiedy Dawid Kubacki zaczął wymachiwać rękoma tuż po wyjściu z progu podczas zawodów w Niżnym Tagile w 2014 roku. Wyglądało to naprawdę groźnie, ale dzięki zwinności Polaka i "umiejętnego" upadania, obeszło się bez poważniejszych obrażeń i konsekwencji.

5
/ 5

W pewnym momencie kariery, Austriakowi często zdarzało się nie ustawać skoku, bądź tracić równowagę tuż po wylądowaniu. Było tak między innymi w 2007 roku w Oberstdorfie. Kofler dodatkowo uderzył wtedy z całym impetem w bandy reklamowe, od których odbił się jak piłeczka pingpongowa. Na szczęście wszystko skończyło się na strachu - już dwa dni później powrócił na skocznię i wystartował w noworocznym konkursie w Garmisch - Partenkirchen.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (2)
avatar
yes
19.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trzeba jednak pamiętać, że szczęście nie polega tylko na przeżyciu lub powrocie do stanu poprzedniego.