Wygrali trzy konkursy, a w finale zawiedli. Legendy skoków, które pobił Stoch

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wygrywając wszystkie cztery konkursy Turnieju Czterech Skoczni, Kamil Stoch dokonał rzeczy niebywałej. Jak dotąd kilku skoczków triumfowało w trzech pierwszych zawodach. Jednak niemal zawsze w finale Turnieju musieli uznać wyższość rywali.

1
/ 7
Sven Hannawald i Kamil Stoch - tylko im udało się zwyciężyć we wszystkich czterech konkursach w jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni
Sven Hannawald i Kamil Stoch - tylko im udało się zwyciężyć we wszystkich czterech konkursach w jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni

Przed 66. Turniejem Czterech Skoczni, aż dziewięć razy doszło do sytuacji, gdy jeden zawodnik wygrał trzy pierwsze konkursy poszczególnej edycji. Ale tylko jednemu skoczkowi udało się sięgnąć po "wielkiego szlema" i triumfować we wszystkich czterech zawodach. Tej niebywałej sztuki dokonał Sven Hannawald w 50. edycji Turnieju, rozgrywanej na przełomie 2001 i 2002 roku.

W przeszło sześćdziesięcioletniej historii niemiecko-austriackiej rywalizacji nie brakowało nieoczekiwanych, czasem wręcz zdumiewających historii, do których dochodziło przy okazji finałowych konkursów. Na kolejnych stronach znajdziecie więcej informacji o skoczkach, którzy po triumfach w Oberstdorfie, Ga-Pa i Innsbrucku, nie zdołali zwyciężyć w Bischofshofen. Nie brakuje wśród nich legend tej dyscypliny.

2
/ 7

1953/54 - Olaf B. Bjørnstad - 3. miejsce w Bischofshofen, 1. miejsce w TCS

Już w drugim w historii Turnieju Czterech Skoczni pojawił się zawodnik, który mógł wygrać wszystkie zawody. Pochodzący z Norwegii Olaf Bjørnstad nieznacznie zwyciężył w pierwszych trzech konkursach i na finał wybierał się jako murowany kandydat do triumfu.

ZOBACZ WIDEO Apoloniusz Tajner: Rywale wiedzieli, że pierwsze miejsce jest zarezerwowane

Jednak w Bischofshofen spisał się nieco słabiej. Bjørnstad zajął tam trzecie miejsce, ustępując Austriakowi Josefowi Bradlowi i swemu rodakowi Aenfinnowi Bergmannowi. Nie przeszkodziło to w zwycięstwie w całym Turnieju - Norweg zdobył łącznie 888,1 punktów, wyprzedzając drugiego Eino Kirjonena aż o 36,9 pkt.

3
/ 7
Helmut Recknagel aż trzykrotnie zwyciężał w Turnieju Czterech Skoczni. Źródło: Bundesarchiv
Helmut Recknagel aż trzykrotnie zwyciężał w Turnieju Czterech Skoczni. Źródło: Bundesarchiv

1958/59 - Helmut Recknagel - 15. miejsce w Bischofshofen, 1. miejsce w TCS 1959/60 - Max Bolkart - 5. miejsce w Bischofshofen, 1. miejsce w TCS

Na przełomie lat 50. i 60. szansę sięgnięcia po "wielkiego szlema" mieli kolejno dwaj zawodnicy niemieccy - Helmut Recknagel z NRD, i Max Bolkart z RFN. Choć zwyciężyli w Oberstdorfie, Ga-Pa, Innsbrucku, a także w całym turnieju, im również nie udało się wygrać w Bischofshofen.

Recknagel, jeden z lepszych skoczków w historii (łącznie aż trzykrotnie triumfował w Turnieju Czterech Skoczni, ponadto zdobywał złote medale na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich), w 1959 roku w finałowym konkursie 6. edycji Turnieju zajął zaledwie 15. miejsce. Rok później, znajdujący się w podobnej sytuacji Max Bolkart, w Bischofshofen uplasował się na 5. pozycji.

4
/ 7
Bjørn Wirkola to jeden z najlepszych norweskich skoczków w historii. Źródło: Riksarkivet
Bjørn Wirkola to jeden z najlepszych norweskich skoczków w historii. Źródło: Riksarkivet

1962/63 - Toralf Engan - 4. miejsce w Bischofshofen, 1. miejsce w TCS 1968/69 - Bjørn Wirkola - 2. miejsce w Bischofschofen, 1. miejsce w TCS

W latach 60. dwaj znakomici norwescy skoczkowie zwyciężyli w pierwszych trzech zawodach poszczególnych edycji Turnieju Czterech Skoczni. Jednak zarówno Toralf Engan (m.in. złoty i srebrny medalista z igrzysk olimpijskich w 1964 r.), jak i Bjørn Wirkola (dwukrotny indywidualny mistrz świata w 1966 r.) nie zdołali przełamać klątwy Bischofshofen.

5
/ 7
Yukio Kasaia po trzech triumfach, opuścił finałowe zawody w Bischofshofen. Źródło: Wikipedia
Yukio Kasaia po trzech triumfach, opuścił finałowe zawody w Bischofshofen. Źródło: Wikipedia

1971/72 - Yukio Kasaya - nie startował w Bischofschofen, 56. miejsce w TCS

Chyba jeden z najbardziej kuriozalnych przypadków w historii sportu. Znakomity japoński skoczek po trzecim z rzędu wygranym konkursie w Innsbrucku prowadził różnicą aż 50,4 pkt. Wydawało się, że nic nie powstrzyma go przed triumfem w ostatnim konkursie...

Ostatecznie, Kasaya sam oddał pole rywalom. Japończyk, podobnie jak koledzy z reprezentacji, nie wystąpił w ostatnim turniejowym konkursie. Absencję w Bischofshofen tłumaczono koniecznością udziału w przygotowaniach do igrzysk olimpijskich, które miały odbyć się w Sapporo. - Wygrałem trzy konkursy w najsilniejszej obsadzie. To mi na razie wystarczy. Teraz chcę potrenować na olimpijskich skoczniach w Sapporo - mówił Yukio Kasaya.

Treningi się jednak opłaciły - kilka tygodni później Japończyk zdobył złoty medal olimpijski w zawodach na normalnej skoczni.

6
/ 7
Fenomenalny Kazuyoshi Funaki również nie zdołał odczarować skoczni w Bischofshofen. Źródło: Wikipedia
Fenomenalny Kazuyoshi Funaki również nie zdołał odczarować skoczni w Bischofshofen. Źródło: Wikipedia

1997/98 - Kazuyoshi Funaki - 8. w Bischofschofen, 1. w TCS

Przełom 1997 i 1998 roku należał do Kazuyoshiego Funakiego. Skaczący z niezwykłą gracją Japończyk (wielokrotnie nagradzany 20-punktowymi notami sędziów za skok) jak burza przeszedł przez trzy pierwsze konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Wydawało się, że w finałowej rywalizacji w Bischofshofen nikt nie jest mu w stanie zagrozić - wygrał przedkonkursowe treningi, zwyciężył w kwalifikacjach.

Jednak Funaki również nie zdołał triumfować w wielkim finale. Po pierwszej serii zajmował dopiero trzecie miejsce, jeszcze gorzej spisał się w drugiej odsłonie i spadł dopiero na 8. miejsce. Niepowodzenie w Bischofshofen powetował sobie później - zwycięstwem podczas mistrzostw świata w lotach narciarskich oraz dwoma złotymi medalami (konkursy indywidualny i drużynowy) zdobytymi na igrzyskach olimpijskich.

7
/ 7
Janne Ahonen triumfował aż pięciokrotnie w Turnieju Czterech Skoczni, ale nigdy nie wygrał za jednym razem wszystkich konkursów.
Janne Ahonen triumfował aż pięciokrotnie w Turnieju Czterech Skoczni, ale nigdy nie wygrał za jednym razem wszystkich konkursów.

2004/05 - Janne Ahonen - 2. w Bischofschofen, 1. w TCS

Trzy lata po triumfie Hannawalda, wydawało się, że sukces Niemca powtórzy Janne Ahonen. Fin fenomenalnie rozpoczął sezon 2004/05, zwyciężając aż w 10. z 11. zawodów Pucharu Świata. Wielką formę prezentował również w Turnieju Czterech Skoczni, pewnie wygrywając trzy pierwsze konkursy. - Myślę, że w tej chwili pokonać Ahonena może tylko Ahonen - mówił w trakcie Turnieju Heinz Kuttin, ówczesny trener kadry Polski.

Reprezentant Finlandii podczas decydującego konkursu spisał się jednak nieco słabiej, niż w trzech poprzednich. W kwalifikacjach zajął dopiero 4. miejsce, a w zawodach musiał uznać wyższość Martina Höllwartha. Słabszą dyspozycję tłumaczono m.in. specyfiką skoczni im. Paula Ausserleitnera - Ahonen wcześniej ani razu na niej nie zwyciężał.

Jak na ironię, Fin odczarował skocznię w Bischofshofen dopiero rok później. Janne Ahonen odniósł na niej łącznie trzy wiktorie - raz w 2006 i dwa razy w 2008 r.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (1)
avatar
wil184
7.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nomp Höllwarth ukradl Ahonnen'owi 4ty turniej nie Widhölzl panie Szaranowicz.... Zresztą to wczorajsze komentowanie :D:D:D Nawet nie ma co pisac.... Pomylka gonila pomylke - szkoda ze nie nagra Czytaj całość