W tym artykule dowiesz się o:
Przed 66. Turniejem Czterech Skoczni, aż dziewięć razy doszło do sytuacji, gdy jeden zawodnik wygrał trzy pierwsze konkursy poszczególnej edycji. Ale tylko jednemu skoczkowi udało się sięgnąć po "wielkiego szlema" i triumfować we wszystkich czterech zawodach. Tej niebywałej sztuki dokonał Sven Hannawald w 50. edycji Turnieju, rozgrywanej na przełomie 2001 i 2002 roku.
W przeszło sześćdziesięcioletniej historii niemiecko-austriackiej rywalizacji nie brakowało nieoczekiwanych, czasem wręcz zdumiewających historii, do których dochodziło przy okazji finałowych konkursów. Na kolejnych stronach znajdziecie więcej informacji o skoczkach, którzy po triumfach w Oberstdorfie, Ga-Pa i Innsbrucku, nie zdołali zwyciężyć w Bischofshofen. Nie brakuje wśród nich legend tej dyscypliny.
1953/54 - Olaf B. Bjørnstad - 3. miejsce w Bischofshofen, 1. miejsce w TCS
Już w drugim w historii Turnieju Czterech Skoczni pojawił się zawodnik, który mógł wygrać wszystkie zawody. Pochodzący z Norwegii Olaf Bjørnstad nieznacznie zwyciężył w pierwszych trzech konkursach i na finał wybierał się jako murowany kandydat do triumfu.
ZOBACZ WIDEO Apoloniusz Tajner: Rywale wiedzieli, że pierwsze miejsce jest zarezerwowane
Jednak w Bischofshofen spisał się nieco słabiej. Bjørnstad zajął tam trzecie miejsce, ustępując Austriakowi Josefowi Bradlowi i swemu rodakowi Aenfinnowi Bergmannowi. Nie przeszkodziło to w zwycięstwie w całym Turnieju - Norweg zdobył łącznie 888,1 punktów, wyprzedzając drugiego Eino Kirjonena aż o 36,9 pkt.
1958/59 - Helmut Recknagel - 15. miejsce w Bischofshofen, 1. miejsce w TCS 1959/60 - Max Bolkart - 5. miejsce w Bischofshofen, 1. miejsce w TCS
Na przełomie lat 50. i 60. szansę sięgnięcia po "wielkiego szlema" mieli kolejno dwaj zawodnicy niemieccy - Helmut Recknagel z NRD, i Max Bolkart z RFN. Choć zwyciężyli w Oberstdorfie, Ga-Pa, Innsbrucku, a także w całym turnieju, im również nie udało się wygrać w Bischofshofen.
Recknagel, jeden z lepszych skoczków w historii (łącznie aż trzykrotnie triumfował w Turnieju Czterech Skoczni, ponadto zdobywał złote medale na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich), w 1959 roku w finałowym konkursie 6. edycji Turnieju zajął zaledwie 15. miejsce. Rok później, znajdujący się w podobnej sytuacji Max Bolkart, w Bischofshofen uplasował się na 5. pozycji.
1962/63 - Toralf Engan - 4. miejsce w Bischofshofen, 1. miejsce w TCS 1968/69 - Bjørn Wirkola - 2. miejsce w Bischofschofen, 1. miejsce w TCS
W latach 60. dwaj znakomici norwescy skoczkowie zwyciężyli w pierwszych trzech zawodach poszczególnych edycji Turnieju Czterech Skoczni. Jednak zarówno Toralf Engan (m.in. złoty i srebrny medalista z igrzysk olimpijskich w 1964 r.), jak i Bjørn Wirkola (dwukrotny indywidualny mistrz świata w 1966 r.) nie zdołali przełamać klątwy Bischofshofen.
1971/72 - Yukio Kasaya - nie startował w Bischofschofen, 56. miejsce w TCS
Chyba jeden z najbardziej kuriozalnych przypadków w historii sportu. Znakomity japoński skoczek po trzecim z rzędu wygranym konkursie w Innsbrucku prowadził różnicą aż 50,4 pkt. Wydawało się, że nic nie powstrzyma go przed triumfem w ostatnim konkursie...
Ostatecznie, Kasaya sam oddał pole rywalom. Japończyk, podobnie jak koledzy z reprezentacji, nie wystąpił w ostatnim turniejowym konkursie. Absencję w Bischofshofen tłumaczono koniecznością udziału w przygotowaniach do igrzysk olimpijskich, które miały odbyć się w Sapporo. - Wygrałem trzy konkursy w najsilniejszej obsadzie. To mi na razie wystarczy. Teraz chcę potrenować na olimpijskich skoczniach w Sapporo - mówił Yukio Kasaya.
Treningi się jednak opłaciły - kilka tygodni później Japończyk zdobył złoty medal olimpijski w zawodach na normalnej skoczni.
1997/98 - Kazuyoshi Funaki - 8. w Bischofschofen, 1. w TCS
Przełom 1997 i 1998 roku należał do Kazuyoshiego Funakiego. Skaczący z niezwykłą gracją Japończyk (wielokrotnie nagradzany 20-punktowymi notami sędziów za skok) jak burza przeszedł przez trzy pierwsze konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Wydawało się, że w finałowej rywalizacji w Bischofshofen nikt nie jest mu w stanie zagrozić - wygrał przedkonkursowe treningi, zwyciężył w kwalifikacjach.
Jednak Funaki również nie zdołał triumfować w wielkim finale. Po pierwszej serii zajmował dopiero trzecie miejsce, jeszcze gorzej spisał się w drugiej odsłonie i spadł dopiero na 8. miejsce. Niepowodzenie w Bischofshofen powetował sobie później - zwycięstwem podczas mistrzostw świata w lotach narciarskich oraz dwoma złotymi medalami (konkursy indywidualny i drużynowy) zdobytymi na igrzyskach olimpijskich.
2004/05 - Janne Ahonen - 2. w Bischofschofen, 1. w TCS
Trzy lata po triumfie Hannawalda, wydawało się, że sukces Niemca powtórzy Janne Ahonen. Fin fenomenalnie rozpoczął sezon 2004/05, zwyciężając aż w 10. z 11. zawodów Pucharu Świata. Wielką formę prezentował również w Turnieju Czterech Skoczni, pewnie wygrywając trzy pierwsze konkursy. - Myślę, że w tej chwili pokonać Ahonena może tylko Ahonen - mówił w trakcie Turnieju Heinz Kuttin, ówczesny trener kadry Polski.
Reprezentant Finlandii podczas decydującego konkursu spisał się jednak nieco słabiej, niż w trzech poprzednich. W kwalifikacjach zajął dopiero 4. miejsce, a w zawodach musiał uznać wyższość Martina Höllwartha. Słabszą dyspozycję tłumaczono m.in. specyfiką skoczni im. Paula Ausserleitnera - Ahonen wcześniej ani razu na niej nie zwyciężał.
Jak na ironię, Fin odczarował skocznię w Bischofshofen dopiero rok później. Janne Ahonen odniósł na niej łącznie trzy wiktorie - raz w 2006 i dwa razy w 2008 r.