W tym artykule dowiesz się o:
Yukiya Sato (Japonia)
Skoro zajął drugie miejsce w klasyfikacji Letniego Grand Prix i po drodze pobił rekord Wielkiej Krokwi w Zakopanem, to naturalnie musi być rozpatrywany jako kandydat do miejsc w czołówce. Z objawieniami lata bywało różnie, jedni znikali zimą, inni wdzierali się na podium Pucharu Świata. Sato jest chyba gotowy, by na stałe wejść do grona najlepszych. Filigranowy (161 cm) skoczek, jak każdy Japończyk lubujący się w przednich podmuchach, miewał niezłe występy zimą, w Zakopanem był nawet trzeci, ale na razie zapracował na status zawodnika środka stawki.
Zresztą nowe pokolenie Japończyków coraz bardziej rozpycha się łokciami. Latem obiecująco spisywali się też Naoki Nakamura i Keiichi Sato.
Marius Lindvik (Norwegia)
O wielkim talencie z Norwegii mówi się od dobrych kilku lat. W swojej kadrze ma jednak na tyle silnych konkurentów, że dopiero niedawno na poważnie zaistniał w Pucharze Świata. Świetne treningi, w konkursach wypadał nieco gorzej, w karierze tylko raz wszedł do czołowej dziesiątki. Ten sezon powinien być przełomowy dla mistrza świata juniorów 2018. Latem skakał dobrze, acz niestabilnie. Zmagania na igelicie zakończył drugim miejsce w wietrznym Klingenthal, gdzie akurat wykorzystał warunki i pobił rekord skoczni.
Timi Zajc (Słowenia)
18-latek to zupełnie inna historia od pozostałych kandydatów. Rewelacyjny zeszły sezon, pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata, miejsca na podium, fantastyczny styl. Wciąż jednak piszemy o nastolatku, który bywał bardzo niestabilny. Latem najmocniejszy ze Słoweńców, najlepszy w Courchevel i Wiśle. Zapewne biłby się o triumf w końcowej klasyfikacji, ale wystartował w ledwie czterech zawodach, co i tak wystarczyło do trzeciej lokaty. Zajc może rozbić dotychczasowy układ, ba, nikogo nie zdziwi, jeśli zdominuje sezon chociaż w jednej jego fazie.
Killian Peier (Szwajcaria)
Czy można sobie wymarzyć lepsze wejście na podium niż brąz mistrzostw świata? Szwajcar był największą sensacją mistrzostw świata w Seefeld, na dużej skoczni w Innsbrucku czuł się jak ryba w wodzie, od początku treningów zachwycał, koniec końców zdobył brąz. Było to jego pierwsze podium w poważnej imprezie. Peier zamierza zrobić kolejny krok - w Pucharze Świata może pochwalić się tylko siódmą lokatą. Lato miał przyzwoite, chociaż coś nam mówi, że na dobre odpali zimą.
Philipp Aschenwald (Austria)
Do wielkiej formy próbuje wrócić Gregor Schlierenzauer (CZYTAJ), ale nie był jedynym Austriakiem, który latem stanął na podium. Aschenwald ledwie trzy razy pojawił się na starcie, z czego dwa występy były albo zupełnie nieudane (48. lokata), albo przeciętne (22. miejsce). Zdecydowanie najlepiej spisał się w Hinzebach, gdzie skończył jako drugi. Może to za mało, by widzieć w nim objawienie sezonu, jednak w najbliższych miesiącach powinien ustabilizować się w okolicach czołowej dziesiątki. Przecież 23-latek Austriak zajął czwarte miejsce podczas szalonego konkursu MŚ 2019 na normalnej skoczni w Seefeld. Potencjał jest, trzeba go wyzwolić.
Maciej Kot (Polska)
Może w końcu uda się przełamać? Kot od dwóch lat męczy się w Pucharze Świata. Wzlotów niestety niewiele, przez cały poprzedni sezon raptem 25 punktów na koncie Letnia Grand Prix wypadła na tym tle nieźle - siódmy w mocno obsadzonym konkursie w Courchevel, piąty w Hinzebach. Coś drgnęło, pytanie, czy wystarczająco, by zimą znów liczyć się w walce o podium.