Dreszczowiec w finale Antwerp Open

"Come back king" - taki tytuł może nosić [tag=6343]Mark Selby[/tag] po turnieju PTC rozgrywanym w Antwerpii. Anglik przegrywał w finale już 1:3, ale zdołał się odrodzić i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

W tym artykule dowiesz się o:

Pojedynek Ronniego O'Sullivana i Marka Selby’ego od samego początku zapowiadał olbrzymie emocje. Obaj snookerzyści niejednokrotnie bowiem udowadniali, że potrafią stworzyć niesamowity spektakl, który porwie kibiców i rozpali ich do czerwności.

Nadzieje na pasjonującą rywalizację nie okazały się płonne. Siedem emocjonujących frejmów okraszonych perfekcyjnymi trafieniami, precyzyjnymi odstawnymi, niemożliwymi do ustawienia snookerami i jeszcze efektowniejszymi ucieczkami - taki był finał Antwerp Open 2013.

Pierwszy frejm finałowego spotkania nie zapowiadał jednak dalszych emocji. Po niezbyt dokładniej odstawnej rywala efektownym trafieniem popisał się O’Sullivan, by po chwili zapisać na swoim koncie 74 - punktowego brejka, który wystarczył do zwycięstwa w pierwszej partii.

Mark Selby z okazałym pucharem za zwycięstwo w Antwerp Open
Mark Selby z okazałym pucharem za zwycięstwo w Antwerp Open

W kolejnych frejmach walka była bardziej zacięta, ale wciąż widoczna była wyraźna dominacja aktualnego mistrza świata. Drugą partię na swoim koncie zapisał co prawda Selby, ale w dwóch kolejnych górą był O’Sullivan. Szczególnie emocjonujące było zwycięstwo w czwartym frejmie, którego doświadczony Anglik wygrał na kolorach.

Od tego momentu perfekcyjnie funkcjonująca maszyna zaczęła się jednak zacinać. Ronnie O’Sullivan popełniał coraz więcej niewymuszonych błędów, pozwalając rywalowi na rozwinięcie skrzydeł i odzyskanie wiary w swoje umiejętności. Dość powiedzieć, że "The Rocket" w dwóch frejmach nie zaliczył nawet jednego trafienia, zdobywając zaledwie siedem punktów po faulu rywala.

Losy finału musiały rozstrzygnąć się więc w siódmym, decydującym frejmie. W nim prowadzenie szybko objął Ronnie, wykorzystując wątpliwy faul rywala. Jego licznik zatrzymał się jednak na 36 punktach, co nie wystarczyło do końcowego zwycięstwa. Mark Selby nie zmarnował podarowanego prezentu i pięknym czyszczeniem zapewnił sobie piąte zwycięstwo w turniejach z serii PTC.

Szansa na kolejne już za niecałe 3 miesiące. Na początku lutego najlepsi zawodnicy przyjadą do Polski, by walczyć o zwycięstwo w Gdynia Open. Przedtem jednak rywalizacja w Champion of Champions oraz jeden z elementów snookerowego Wielkiego Szlema - UK Championship.

Finał:
Mark Selby - Ronnie O'Sullivan 4:3
0-74, 70-48, 28-78, 56-68, 119-0, 130 (126)-7, 77-36

Komentarze (0)