Sensacja w Gdynia Open! Obrońca tytułu poza turniejem!

[tag=20517]Neil Robertson[/tag] nie powtórzy zeszłorocznego sukcesu w polskiej edycji turnieju PTC. Lider światowego rankingu niespodziewanie przegrał w drugiej rundzie ze Szkotem, Alanem McManusem i odpadł z zawodów.

Australijczyk od kilku dni głośno zapowiadał, że przyjeżdża do Polski po kolejne turniejowe zwycięstwo. Mistrz świata z 2010 roku wygrał bowiem zarówno rozgrywany przez dwoma laty turniej PTC w Warszawie, jak i zeszłoroczną edycję, która odbyła się w Gdyni.

Rzeczywistość szybko zweryfikowała jednak zamiary Robertsona. Już w pierwszym swoim pojedynku Australijczyk miał duże problemy zarówno z celnymi uderzeniami, jak również z prowadzeniem białej bili. Jego rywal - Adam Stefanów - nie potrafił jednak wykorzystać kiepskiej formy rywala i przegrał 4:1, chociaż w każdej partii miał przynajmniej jedną szansę na zbudowanie kończącego brejka.

Problemy Neila Robertsona w pełni obnażył dopiero jego kolejny przeciwnik – Alan McManus. Doświadczony Szkot, który od ponad dwudziestu lat znajduje się w gronie zawodowców, nie narzucił może zawrotnego tempa, ale konsekwentnie i skutecznie budował wysokie brejki, a przede wszystkim czyhał na błędy ze strony przeciwnika. A tych, szczególnie w pierwszych czterech partiach nie brakowało, co pozwoliło Szkotowi wyjść na prowadzenie 3:1, które przypieczętował fantastycznym, 125-punktowym brejkiem.

Alan McManus niespodziewanie wyeliminował z turnieju obrońcę tytułu - Neila Robertsona. Fot. Wikipedia
Alan McManus niespodziewanie wyeliminował z turnieju obrońcę tytułu - Neila Robertsona. Fot. Wikipedia

Kiedy pętla na szyi Robertsona zaczynała się powoli zaciskać, Australijczyk wreszcie się przebudził i pokazał to, z czego słynie w obecnym sezonie. W ciągu kilkunastu minut zbudował dwa stupunktowe brejki i błyskawicznie doprowadził do wyrównania. Warto podkreślić, że w tym czasie Alan McManus zdołał wbić zaledwie... dwie bile.

W ostatnim frejmie obaj snookerzyści zafundowali nam prawdziwy dreszczowiec. Pierwszy inicjatywę przejął Szkot, który rozpoczął budowanie wygrywającego brejka. Jego licznik zatrzymał się jednak na 67 punktach, przy... 67 na stole. Robertson nie potrafił jednak wyczyścić stołu, dając rywalowi szansę na wbicie kolejnych ośmiu punktów i przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę.

W turnieju nie ma już również żadnego z Polaków. Po piątkowych porażkach Marcina Nitschke, Kacper Filipiak, Wojciecha Przyłuckiego i Rafał Jewtuch, w sobotę wyższość swoich rywali musieli uznać Jarosław Kowalski, który przegrał z Rodem Lawlerem oraz wspomniany wcześniej Adam Stefanów.

Pod nieobecność Neila Robertsona, faworytami do zwycięstwa w Gdynia Open wydają się Judd Trump, Shaun Murphy, Stephen Maguire i John Higgins. Co ciekawe, wszyscy znajdują się w górnej części turniejowej drabinki, co oznacza, że spotkają się ze sobą najpóźniej w półfinale.

Komentarze (2)
Grzegorz Lemański
8.02.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przed meczem 4:1 pewnie brałby w ciemno. Ale widać było, że w czasie meczu wyczuł szansę na lepszy wynik. Szkoda drugiej partii szczególnie, bo tam był przy stole i miał tylko sekwens kolorów d Czytaj całość
LexoN
8.02.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Adamowi i tak brawa się należą. Mecz przeciwko takiej gwieździe, na telewizyjnym stole i do tego jeszcze udało się tego jednego frame'a urwać. Zebrał trochę cennego doświadczenia.