Mistrzostwa Świata: O'Sullivan bliski obrony tytułu, Selby wciąż w grze (wideo)

[tag=5954]Ronnie O'Sullivan[/tag] znacznie przybliżył się do zdobycia trzeciego z rzędu mistrzostwa świata. Starszy z Anglików wygrał dwie sesje finałowego pojedynku i na półmetku prowadzi 10:7 z Markiem Selbym.

Główny faworyt bukmacherów do finału dotarł z dziecinną wręcz łatwością. Chociaż w jego grze brakowało magii, którą czarował wszystkich podczas Welsh Open czy Masters, to i tak wystarczyło na pokonanie przerażonych rywali.

Rozgrywający najlepszy sezon od dziewięciu lat Shaun Murphy w starciu z mistrzem zdołał wygrać tylko trzy partie, przez co mecz zakończył się po dwóch z trzech zaplanowanych sesji. W jego ślady poszedł również Barry Hawkins, który także został znokautowany przez aktualnego mistrza świata i zakończył mecz przed czasem. Dzięki takiemu rozstrzygnięciu O'Sullivan zapewnił sobie wolną sobotę i mógł w spokoju przygotowywać się do finałowego pojedynku.

Sposobu na ogranie giganta snookera do tej pory nie znalazł również Mark Selby. Trzeci zawodnik światowego rankingu po fantastycznym triumfie w półfinałowym meczu z Neilem Robertsonem, zapowiadał, że zrobi wszystko, aby dołączyć do grona mistrzów świata. W dwóch pierwszych sesjach finałowego pojedynku nie pokazał jednak niczego, co pozwoliłoby mu spełnić to marzenie.
[ad=rectangle]
Po pierwszych trzech frejmach finału wydawało się, że Ronnie O'Sullivan ze swoim rywalem zrobi to samo, co we wcześniejszych fazach turnieju. Selby do stołu podchodził tylko do rozbicia, a gdy w drugiej partii dostał szansę wbijania, zrobił z tego zaledwie 26 punktów. Mistrz świata natomiast mecz zaczął od 69-punktowego brejka, a potem od wbicia dwunastej setki w turnieju i szybko wysunął się na prowadzenie 3:0.

Rozstrzygnięcia z początku meczu wprawiły organizatorów w osłupienie i postawiły ich przed poważnym problemem. Kulminacyjny moment finału został bowiem zaplanowany na czwartą sesję, na którą sprzedano komplet biletów. Realne stało się jednak, że O'Sullivan pojedynek zakończy wcześniej, psując tym samym cały program turnieju. Pojawiające się pogłoski o skróceniu pierwszej sesji i przesunięciu większej ilości frejmów na poniedziałkowy wieczór zdementował jednak Mark Selby, który po blisko godzinie pojedynku przypomniał sobie jak się gra w snookera. Młodszy z Anglików zdołał wygrać dwa kolejne frejmy, by całą pierwszą sesję zakończyć z trzema frejmami na koncie.

Identyczny przebieg jak pierwsza sesja miała również druga odsłona finałowego spotkania. Wyraźnie przemotywowany i zestresowany Mark Selby znów długo nie mógł wejść w mecz, co doprowadziło do porażki w trzech pierwszych frejmach. Po nich nastąpił chwilowy przebłysk w grze Anglika, po czym znów przy stole rządził i dzielił O'Sullivan. Pięciokrotny mistrz świata na dwa kolejne wygrane frejmy przez rywala odpowiedział dwoma wygrywającymi podejściami, w jednym z nich popisując się 131-punktowym brejkiem.

Na szczęście dla organizatorów i kibiców, którzy przy stanie 10:5 zaczęli obawiać się o brak emocji i przedwczesne zakończenie finału, końcówka drugiej sesji znów należała do Marka Selby'ego. Anglik nie grał może na miarę swoich możliwości, ale wreszcie przypomniał sobie jak konstruuje się brejki. Do tej pory jego najlepszym osiągnięciem było bowiem... 55 punktów zdobytych w 12. partii. W ostatnich dwóch frejmach poprawił jednak ten wynik, wbijając kolejno 58 i 62 punkty, co pozwoliło na zbliżenie się do rywala na zaledwie trzy partie.

Dokończenie finału w poniedziałek o godzinie 15:00. Ostatnia sesję, podczas której poznamy nowego mistrza świata, zaplanowano na godzinę 20:00.

Źródło artykułu: