To właśnie Justyna Kowalczyk była największą polską nadzieją medalową w pierwszym dniu igrzysk. W pierwszym dniu igrzysk zawodniczki rywalizowały w skiathlonie, czyli biegu łączonym na dystansie 15 kilometrów. Najpierw biegaczki miały do pokonania 7,5 km stylem klasycznym, a następnie po zmianie nart musiały przebiec taki sam dystans "łyżwą". I właśnie zmiana nart była dla Kowalczyk kluczowym momentem.
Polka w strefie zmian przewróciła się i straciła kilka cennych sekund do uciekających rywalek. Kowalczyk nie zdołała odrobić straty do czołowej piątki i musiała zadowolić się szóstym miejscem. Eksperci nie byli zadowoleni z występu reprezentantki Polski. Józef Łuszczek mówił, że nie ma dobrych przeczuć odnośnie wyników Polki, a Apoloniusz Tajner przyznawał, że liczył na więcej. Z kolei sama Kowalczyk cieszyła się z osiągniętego rezultatu. - Jestem bardzo zadowolona z tego biegu, bo to kolejny start olimpijski, który kończę w pierwszej ósemce - powiedziała Kowalczyk.
Oprócz Kowalczyk w biegu łączonym udział wzięły trzy reprezentantki Polski. Na 29. miejscu bieg zakończyła Paulina Maciuszek. - Popełniłam błąd na podbiegu i dużo straciłam. Powinnam od razu wyjść do jodełki (techniki dowolnej - PAP), zamiast męczyć się w torze. Cała trasa była fajnie zmrożona, tylko ten jeden fragment w słońcu. Tam wręcz się lało, było masakrycznie. Dosłownie w dwie sekundy wyprzedziło mnie ze 20 zawodniczek, jakby porsche mijało malucha. Zupełnie nie mogłam się pozbierać - powiedziała po biegu Maciuszek w rozmowie z PAP. Kornelia Kubińska zajęła 34. miejsce, a Agnieszka Szymańczak była 45.
Po emocjach związanych z biegami narciarskimi przyszedł czas na rywalizację panczenistów. W biegu na 5000 metrów startowali Sebastian Druszkiewicz i Jan Szymański. Obaj Polacy wystąpili w dwóch pierwszych parach, a lepiej zaprezentował się Szymański, który długo był liderem. Ostatecznie zakończył on pierwszą konkurencję panczenistów na 13. miejscu. Były polski panczenista, Paweł Zygmunt przyznał, że Szymański pokazał się z dobrej strony. Drugi z biało-czerwonych, Sebastian Druszkiewicz, zajął 23. lokatę. Całe podium padło łupem Holendrów.
Słabo na olimpijskiej trasie biathlonowej spisali się polscy biathloniści. W ich przypadku nikt nie oczekiwał, że włączą się do walki o najwyższe cele. Dla Polaków sukcesem miało być miejsce w czołowej sześćdziesiątce, które dawało udział w biegu pościgowym. Niestety, żadnemu z nich nie udała się ta sztuka. Najlepszy z Polaków był Krzysztof Pływaczyk, który zajął 64. lokatę. Łukasz Szczurek został sklasyfikowany na 77. miejscu, Grzegorz Guzik był 85., a Rafał Lepel osiągnął 86. pozycję. Zwyciężył Ole Einar Bjoerndalen.
W sobotę do olimpijskiej rywalizacji przystąpił Maciej Kurowski, który startuje saneczkarskich jedynkach. Po dwóch ślizgach reprezentant Polski zajmuje 24. miejsce. W pierwszym z nim Kurowski uzyskał dwudziesty piąty czas. W drugim został sklasyfikowany o "oczko" wyżej i przesunął się w klasyfikacji generalnej olimpijskiego konkursu. Do prowadzącego Felixa Locha Polak traci 2,073 sek.
Ostatnimi z biało-czerwonych, którzy w sobotę walczyli na olimpijskich arenach byli skoczkowie. W sobotę na normalnej skoczni w Soczi odbyły się seria próbna i kwalifikacje do niedzielnego konkursu. Już w treningowej serii Polacy pokazali się z dobrej strony, a swoją wysoką dyspozycję potwierdzili w kwalifikacjach. Najlepiej spisał się w nich Maciej Kot , który zajął 5. miejsce. Dawid Kubacki wywalczył 13. pozycję, a Jan Ziobro był 22. Z kolei Kamil Stoch miał zapewnioną kwalifikację do konkursu i o medale w niedzielę powalczy komplet reprezentantów Polski.