Piątkowe występy były swego rodzaju wstępem przed tym, co czeka nas w sobotę, gdy łyżwiarze i łyżwiarki będą rywalizować o medale w biegach drużynowych. W ćwierćfinałach trafili dla reprezentacje Norwegii i zdołali odnieść dwa zwycięstwa, awansując do półfinałów. W piątek zgodnie z terminarzem igrzysk rozegrano półfinał mężczyzn. W nim Polacy zmierzyli się z Holendrami i musieli uznać wyższość faworytów. Jak sami przyznali, biało-czerwoni pod koniec już nieco zwolnili, oszczędzając siły na sobotni bój o medal. Również w sobotę wystąpią nasze panie, ale najpierw będzie to występ półfinałowy.
Liczyliśmy po cichu na dobry występ naszych biathlonistek w sztafecie. Niestety, nadzieje trwały kilkanaście minut. Już na pierwszym strzelaniu serię błędów popełniła ta, która zwykle strzelała bardzo dobrze, czyli Krystyna Pałka. Skończyło się na czterech karnych rundach (mimo dobieranych pocisków dodatkowych) i pożegnaniu się z szansami. Ostatecznie Polki zajęły dziesiąte miejsce.
Aż trzy reprezentantki mieliśmy w kobiecym slalomie. Niestety, Karolina Chrapek, Agnieszka Gąsienica-Daniel i Aleksandra Kluś-Zamiedzowy wypadły z trasy już w pierwszym przejeździe i w tej sytuacji żadna z nich nie została sklasyfikowana.
Czternaste miejsce zajęła natomiast w rywalizacji na 1000 metrów Patrycja Maliszewska, nasza jedynaczka startująca w short-tracku. W swoim biegu ćwiećfinałowym Polka była czwarta. Jak sama przyznała, te igrzyska były dla niej lepsze niż poprzednie, w Vancouver.