Jeżdżę dla prędkości, nie dla ryzyka - rozmowa z Jędrzejem Dobrowolskim

Jędrzej Dobrowolski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o swoich szansach na kolejny rekord Polski w narciarstwie szybkim oraz planach popularyzacji tego sportu.

W tym artykule dowiesz się o:

Dawid Góra: Speed Ski to jeden z najniebezpieczniejszych sportów związanych z narciarstwem. Co pana w nim bardziej pociąga - prędkość czy ryzyko?

Jędrzej Dobrowolski: Jeżdżę dla prędkości, nie dla ryzyka. To nie jest tak, że amator wychodzi na górę i zjeżdża z prędkością 200 km/h. Wszystko odbywa się etapami. Ludzie powoli uczą się zjeżdżania, obserwują, jak robią to inni, jak radzą sobie z trudnościami technicznymi. Także podczas zawodów w górę wychodzi się etapami.

W wywiadach podkreśla pan, że ostatni rekord Polski [234,933 km/h - przyp. red.] można poprawić. Czuje pan jeszcze spory zapas.

- Cały czas się uczę. Do tej pory nie rozwijałem takich prędkości. W tym roku nauczyłem się naprawdę dużo jeśli chodzi o noszenie i działania podejmowane podczas zjazdu, mam też znacznie większą wiedzę techniczną. Ze startu na start jestem coraz szybszy. Czuję, że mam rezerwy psychiczne. Cały czas znajduję też elementy, które mogę poprawić.

Zawody na których pobił pan własny rekord Polski jeszcze się nie zakończyły. W przyszłym tygodniu kolejna próba. To szansa na następny rekord?

- Następny rekord jest bardzo prawdopodobny, szczególnie przy perfekcyjnych warunkach. Mam coraz więcej doświadczenia i moje wyniki ciągle są lepsze - teraz jechałem już przecież prawie 235 km/h!

Gdzie jest granica prędkości, jaką można rozwinąć jeżdżąc na nartach? Oczywiście z uwzględnieniem obecnie dostępnego sprzętu.

- Trudno mi dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Chciałbym dosięgnąć 240 km/h w następnym etapie. Marzy mi się rekord świata.

Speed ski nie cieszy się w Polsce dużą popularnością. Zna pan zawodnika, który mógłby kontynuować pańskie tradycje?

- W tej chwili nie ma takiego zawodnika, bo nikt nie próbuje. Jestem tylko ja. Ale sądzę, że przede mną jeszcze wiele zjazdów. Nie kończę z tym sportem, nie wybieram się na emeryturę. Fajnie byłoby jednak utworzyć z kimś drużynę.

Co pan robi, aby zachęcić do tego sportu innych?

- Myślę o zorganizowaniu amatorskich zawodów. Może udałoby się zarazić tą dyscypliną niektórych narciarzy. Dla mnie wystarczającą motywację był fakt, że Speed Ski istnieje. Nie czekałem aż będę miał możliwość uprawiania go - sam wychodziłem z inicjatywą. Ryzyko w tej dyscyplinie jest, ale np. zjazd alpejski też jest niebezpieczny - zawodnicy osiągają duże prędkości, a do tego jeszcze skaczą i skręcają. Statystycznie zdarza im się więcej wypadków niż nam.

Źródło artykułu: