Bathurst 1000, czyli najsłynniejszy wyścig w Australii na żywo w Sportklubie!

Materiały prasowe / Sportklub / Supercars
Materiały prasowe / Sportklub / Supercars

Tak jak IndyCar ma Indianapolis 500, a Formuła 1 – Grand Prix Monaco, tak dla kibiców Supercars bez wątpienia najważniejszym startem w sezonie jest legendarny Bathurst 1000. Wyścig ten już w najbliższy weekend na żywo tylko w Sportklubie!

Na hasło „Bathurst 1000” wszyscy kibice motorsportu na antypodach zacierają ręce. Nie bez kozery runda ta nazywana jest po prostu „Wielkim wyścigiem”, a wygrana w niej jest perłą w koronie dla każdego kierowcy rywalizującego w Supercars Championship. To jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych wyścigów w Australii, którego koncepcja narodziła się w 1960 roku na Phillip Island Grand Prix Circuit. W 1963 roku runda została przeniesiona na Mount Panorama Circuit w Bathurst w Nowej Południowej Walii i do dziś to właśnie ten obiekt jest jej gospodarzem.

Bathurst 1000 to ewenement w całej serii Supercars. To jedyna runda, podczas której w weekend rozgrywany jest tylko jeden wyścig – zwykle są to dwa starty, a w seriach sprinterskich nawet trzy. Kierowcy rywalizują w nim na dystansie 1000 km (621,4 mili) na bardzo zróżnicowanym obiekcie, na którym znajdują się trzy zakręty poprowadzone pod kątem prostym, a różnica wniesień wynosi aż 174 metry. W najszybszych fragmentach toru samochody rozpędzają się do prędkości przekraczającej 300 km/h, a maksymalne osiągi notują na Conrod Straight, najdłuższej prostej na obiekcie. Na jej zakończenie kierowcy muszą przygotować się na ekstremalne doznania – na szykanie The Chase zwalniają bowiem swoimi samochodami z 300 do 130 km/h!

Podczas całego wyścigu zawodnicy będą musieli pokonać tę przeszkodę 161 razy, tyle okrążeni liczy bowiem rywalizacja w Bathurst 1000. Na pokonanie tego dystansu najlepsi potrzebują zwykle nieco ponad sześć godzin, a wyścig kończą ze średnią prędkością oscylującą w granicach 160 km/h.

Najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii wyścigu jest Peter Brock, który pomiędzy 1972, a 1987 rokiem zwyciężał na tym obiekcie aż dziewięć razy! Z racji świetnych występów na Mount Panorama Circuit zyskał zresztą przydomek „Króla góry”. Dla upamiętnienia jego sukcesów od 2006 roku każdy kolejny triumfator w Bathurst otrzymuje dodatkowo Trofeum Petera Brocka.

W ubiegłym sezonie sięgnęli po nie Chaz Mostert i Lee Holdsworth. Z kolei dwa lata temu równych sobie nie mieli na tym obiekcie Gareth Tander i Shane van Gisbergen. Ostatni z nich w weekend będzie chciał powtórzyć ten wynik. Jeśli w niedzielę znów stanie na najwyższym stopniu podium, a jego najgroźniejszy rywal, Cameron Waters, zakończy rywalizację niżej niż na czwartym miejscu, Nowozelandczyk przyklepie tym samym drugie z rzędu mistrzostwo.

Waters to najgroźniejszy rywal, ale z kategorii tych, którzy nie potrafią zbliżyć się do mistrza na zbyt małą odległość. Van Gisbergen od początku sezonu śrubuje rekordy i od pierwszego startu ustawił wszystkich rywali w drugim szeregu. W bieżącym roku zwyciężył już 18 razy i jeśli dołoży do tego dorobku kolejną wygraną, pobije absolutny rekord zwycięstw należący od 2019 roku do Scotta McLaughlina. Szanse na to 33-latek ma ogromne, bo w dziewięciu poprzednich rundach aż siedem razy zajmował miejsce na najwyższym stopniu podium.

Bathurst 1000 w nocy z soboty na niedzielę (8/9 października) o godz. 1:30 na żywo wyłącznie w Sportklubie!

ZOBACZ WIDEO: Myśli o NBA kuszą! – wywiad z Adamem Waczyńskim

Komentarze (0)