Real sezon rozpoczął jak na głównego kandydata do złota przystało – od siedmiu kolejnych zwycięstw. „Królewscy” swoją serię zawdzięczają głównie znakomitej grze w ofensywie, choć od początku sezonu muszą radzić sobie bez swojej największej gwiazdy, Sergio Llulla, który do gry wróci najprawdopodobniej dopiero za kilka miesięcy. Podopieczni Pablo Laso w każdym meczu rzucają rywalom średnio po blisko 92 punkty i minimalnie wyprzedzają pod względem… Barcelonę.
Real dobrze rzuca, gorzej broni – pod względem skuteczności defensywy „Królewscy” są dopiero na… dziesiątym miejscu w lidze. Mniej punktów straciła do tej pory nawet zajmująca piętnastą pozycję w tabeli Gipuzkoa. Dopóki jednak bilans zysków i strat wychodzi na korzyść koszykarzy ze stolicy, dopóty o braki defensywne nie muszą się oni specjalnie martwić. Co stracą, nadrobią w ataku, w którym na początku sezonu bryluje zwłaszcza Anthony Randolph. Amerykanin ze słoweńskim paszportem zdobywa średnio 15,6 punktu na spotkanie.
Real przewodzi stawce w Lidze ACB, otwiera też tabelę w Eurolidze, choć przed tygodniem zanotował w niej pierwsze straty. „Królewscy” po serii czterech kolejnych zwycięstw przegrali bowiem na swoim terenie z Chimkami Moskwa. Dużo gorzej w europejskich pucharach wiedzie się Barcelonie, która w pięciu meczach poniosła już trzy porażki. Katalończycy wciąż jednak wyglądają na zespół, który dopiero się dociera, a o drzemiącym w nim potencjale najlepiej świadczyć może ostatnia wygrana z Olympiakosem. Grecy przegrali w Palau Blaugrana 51:73, a w żadnej kwarcie nie potrafili zdobyć więcej niż 15 punktów.
Obok występów wyśmienitych, Barcelonie trafiają się jednak trudno wytłumaczalne wpadki, jak choćby domowa porażka z Murcią 94:97. W sumie podopieczni Sito Alonso przegrali w tegorocznej kampanii w ACB już dwukrotnie (także z Estudiantes), w tabeli zajmują jednak wysokie, trzecie miejsce. Gigantów hiszpańskiego basketu w zestawieniu tym rozdziela tylko Valencia.
W niedzielę w Madrycie faworytami będą gospodarze, którzy w ostatnich latach regularnie wygrywali z Barceloną na swoim terenie. W ubiegłym sezonie dwukrotnie pokonali tu Katalończyków, 85:69 w Eurolidze i 76:75 w ACB, a w sumie cztery poprzednie spotkania w Palacio De Deportes rozstrzygali na swoją korzyść. Przed rokiem Barcelonie niespecjalnie wiodło się też w domowych El Clasico. Wprawdzie w lidze wygrała 85:75, w europejskich pucharach została jednak rozbita przez „Królewskich” 102:63!
Choć od tamtego meczu mija niemal dokładnie rok, a „Duma Katalonii” przeszła kadrową rewolucję, gorycz porażki pozostała. Czy zatrze ją nowy zaciąg, który latem został sprowadzony przez Sito Alonso? Przed tym sezonem Barcelonę wzmocniło aż ośmiu zawodników, m.in. Thomas Heurtel, Pierre Oriola, Rakim Sanders czy Adam Hanga. Na tym tle letnie zakupy Realu wyglądają skromnie, choć na przeprowadzkę do Madrytu zdecydowali się m.in. Facundo Campazzo, Augusto Lima, Ognjen Kuzmić i Chasson Randle. Póki co lepiej naoliwiona jest maszyneria ze stolicy, która z Barceloną chce odnieść ósme kolejne ligowe zwycięstwo. Katalończycy w rywalizacji tej wcale nie stoją jednak na straconej pozycji. Jeśli tylko zaprezentują wszystkie swoje walory w defensywie, spokojnie mogą walczyć w stolicy o dwa punkty.
Real Madryt – FC Barcelona Lassa / 12 listopada, godz. 18.30 (na żywo wyłącznie w Sportklubie)
ZOBACZ WIDEO: Świetne widowisko w Maladze! Baskonia z pierwszą wyjazdową wygraną.