Jest oskarżony o gwałt. Słowa żony nie pozostawiają wątpliwości

Getty Images / Mauricio Santana / Na zdjęciu: Dani Alves i Joana Sanz
Getty Images / Mauricio Santana / Na zdjęciu: Dani Alves i Joana Sanz

Dani Alves niedawno zwrócił się zza krat do swojej małżonki za pośrednictwem mediów. Ta odpowiedziała, że nie jest zainteresowana jego dalszym losem, a teraz się tłumaczy i prostuje swoją wcześniejszą wypowiedź.

W tym artykule dowiesz się o:

Były piłkarz m.in. FC Barcelony i reprezentant Brazylii od kilku miesięcy przebywa w więzieniu. Dani Alves został oskarżony o gwałt, którego miał się dopuścić pod koniec grudnia w jednym z lokali w Hiszpanii. Dowody obciążające Brazylijczyka mają być na tyle mocne, że zasadne jest jego aresztowanie.

Media już kilka tygodni temu donosiły, że żona piłkarza Joana Sanz odcięła się od niego i para się rozstała, a ostatnie jej wypowiedzi miały to tylko potwierdzać. Na słowa skierowane w jej kierunku, w których Alves ją przepraszał i wyrażał nadzieję na dalsze wspólne życie, miała odpowiedzieć, że "nie interesuje jej już to, co jest związane z Danim" (czytaj więcej ->>).

To tylko jeszcze bardziej rozdmuchało szum wokół całej sprawy. Zachowanie małżonki Alvesa miało zostać odebrane jako fakt, że nie wierzy ona w jego tłumaczenia. Inna sprawa jest taka, że Brazylijczyk kilkukrotnie zmieniał zeznania w sprawie oskarżeń o gwałt.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popisy córki gwiazdy tenisa

Tymczasem za pośrednictwem mediów społecznościowych modelka zapewniła, że w dalszym ciągu wspiera męża. - Nie powiedziałam, że chcę od niego uciec. Powiedziałam tylko, że nie obchodzi mnie, co mówią media. Chcę uciec od tej sprawy, a nie od niego - podkreśliła.

- Będę przy nim. Związek to jedno, ale on jest moją rodziną. Jesteśmy razem od ośmiu lat, więc będę przy nim. Czy to się komuś podoba, czy nie. Przestańcie mówić o życiu innych - dodała modelka.

Na razie nieznany jest dalszy los Daniego Alvesa. Jeśli gwałt zostanie mu udowodniony przed sądem, grozi mu za to od 6 do 12 lat więzienia. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj ->>.

Komentarze (0)